29.04.2013 02:15
Jak feniks z popiołów
No cóż motor stanął w garażu i przyszedł czas na
szacowanie planu, kosztów i sensu naprawy.
Z planem poszło łatwo bo skoro mój poziom wiedzy nt.
technologii motocyklowej zakończyłem w szkole podstawowej na
motorowerze marki Romet Ogar 200 nie było czego planować.
Ponieważ z natury jestem już taki, że jak coś mnie zainteresuje
to wchodzę w temat dogłębnie. Stwierdziłem, że i tym razem może
nauczę się czegoś nowego. W końcu swego czasu człowiek Technikum
kończył, dyplomu Politechniki się dorobił, a to że od wielu lat
obraca się w świecie teorii, czas najwyższy to zmienić.
Po
robocie, kilka godzinek dziennie i powinno być OK.
Z kosztami było nieco gorzej bo jedyną rzeczą, która kwalifikowała się do naprawy gwarancyjnej był wiatraczek, ale musiał być wymieniony w ASO, nie bardzo widziałem sens transportowania motoru w obecnym stadium upadku po warsztatach. Poza tym szybko by wyszło na jaw, że nie odbyłem wymaganego przeglądu co 10 tys. km (w końcu to rodzina motorów turystycznych i nawet jak wydasz 80 tys na dużego GS to i tak musisz co 10 tyś. km biegać na przeglądy, żeby nie stracić gwarancji).
Chyba kolesiom pazerność na kasę już mózg odłączyła, bo
jakoś nie mogę sobie wyobrazić poważniejszego wyjazdu z
przebiegiem poniżej 10 tys.
Nie wyobrażam sobie też że
gdzieś w Kamerunie czy Kongu zapytam:
- przepraszam, czy
nie wie Pan gdzie się znajduje najbliższy autoryzowany serwis
BMW?
Mogę zawsze usłyszeć.
- ależ
oczywiście, przejedzie pan jeszcze 8 tys. kilometrów w
kierunku południowym i powinien zobaczyć Pan odpowiednią reklamę
na drodze.
Wrodzony bunt przeciw systemowi zadecydował, że sobie sam wszystko spróbuję naprawić, a przejeżdżając obok ASO pokażę im tylko palec wskazujący, co powinno wpłynąć też na koszty i poziom satysfakcji własnej.
Czy jest\był sens? Cóż za pytanie, po powrocie, do tej kupy złomu zacząłem mieć stosunek prawie sentymentalny. To tak jak rower, na którym zjeździłem Europe miałbym zamienić na nowy, fuuujj… co za niepokojące myśli.
Zanim zacząłem rozbiórkę, znalazłem sobie puste wiadro 20l., które idealnie się nadało na stołek (zdecydowanie lepiej mi się duma na siedząco niż na stojaka), przyniosłem stary odkurzacz bo wyglądało, że będzie miał co wciągać. Na koniec do kompresora założyłem cienką końcówkę (do pompowania piłek) bo też wyglądało, że będzie co dmuchać.
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że najpoważniejszą
kwestią było ustalenie stanu blokady kierownicy w dolnej
półce mocującej przednie amortyzatory.
Przy okazji wyszło, że największym sprawcą zniszczeń
optycznych okazała się przednia szyba. Można sobie taką kupić na
Allegro, robi ją firma Z Technik (jak mnie pamięć nie
myli). Chwalą się na swojej stronce, że ich szyby nic nie rozwali
i to fakt przy upadku cała się zrobiła mleczna od zarysowań, ale
nawet nie pękła. Za to żeby nie pęknąć, po drodze wyrywa wszystko
do czego jest zamocowana.
No i oto dlatego z przedniej obejmy raczej nie było czego zbierać. Najpierw myślałem, że pękła tylko w jednym miejscu i pomyślałem, że może skleję jakimś zajebistym klejem, ale szybko się okazało, że jest skutecznie cała połamana.
Z demontażem przodu i przedniego widelca poszło w miarę
gładko. Przy okazji okazało się, że pękła jeszcze blacha mocująca
przedni nos do reszty (ale tutaj miałem zapas, bo jak kupowałem
dodatkowy zbiornik paliwa w Touratechu to był zapasowy w
komplecie).
No i pojawił się pierwszy problem. Widelec zdjęty, kierownica też, a dolna półka trzyma się w główce ramy na całego. Bałem się, że wyjęcie jej z główki ramy to będzie większa sztuka. Po nauki poszedłem do YouTube’a. Wreszcie wyszperałem filmik, w którym koleś pokazał moto w takim samym stanie, widelca brak a dolna półka się trzyma. Mankament był jeden, bo koleś i filmik był japoński.
Na szczęście kolega Japończyk był konkretny i nie owijał
zbytnio. W pierwszej minucie coś zagadał, po czym wyjął zza
pazuchy młotek i jak nie przepier… to dolna półka
grzecznie opuściła główkę ramy.
Osz.. Ty,
cwaniaczku pomyślałem.
Z racji na duży sentyment, wzruszenie i szacunek
ogólny do mojej maszyny zamiast, młotka regularnego,
dobyłem młotek gumowy. Zabieg przeprowadziłem szybko i
równie skutecznie. Dolna półka prezentowała się
nieciekawie.
Do tej pory myślałem, że byłem cieniasem totalnym, co kierownicy w ręku nie potrafił utrzymać, ale jak popatrzę co się stało z prawą blokada kierownicy ty chyba jednak niezłe siły czasami działają. Aż strach pomysleć co by się stało ze zbiornikiem paliwa, gdyby te gówienko nie wytrzymało, a mało brakowało.
Przy okazji jak mogę to dwa słowa komentarza nt. cen części do
BMW.
Odkryłem prostą zasadę, że jak element jest
krótszy niż 5 cm to jest szansa, że będzie kosztował mniej
jak 5 stów. A jak dłuższy to na bank będzie powyżej
tysiąca.
Polecam stronkę www.bmwstore.pl , poza
możliwością zorientowania się w cenach można sobie na schematach
pooglądać co z czym i w jaki sposób powinno być złożone.
Czasami coś tam kupiłem, ale głównie stołowałem się u
Braci z Allegro. Ludzie tam oferujący działają szybko i sprawnie,
a w niektórych tematach jak np. dolna półka nie ma
naprawdę żadnej różnicy czy to fabrycznie nowe czy
używane. Odlew jak odlew, ważne żeby był prosty.
No i tak poszła chyba najbardziej nieprzyjemna część naprawy.
Okazało się, że pęknięte zegary też można było naprawić, bo w
BMW można kupić samą szybkę. Pewnie bym tak zrobił, gdyby nie
fakt, że szybka do zegarów w BMW jest droższa od
kompletnych zegarów (w bardzo dobrym stanie) na Allegro.
Przy okazji osadziłem zegary na osłonce, na której
zamontowałem sobie gniazdo zapalniczki.
Czepianie takiego
gniazda na kierownicy nie ma sensu, bo może i jest ono szczelne,
ale wtedy kiedy jest zamknięte, jak jest w użyciu i lunie dobry
deszcz to w jego środku jest masakra.
O brudzie i kurzu pisałem wiele razy, ale w miarę rozbierania
przyznaję, że dziwiłem się coraz bardziej. To że syf był w
filtrze powietrza jestem w stanie zrozumieć bo w końcu wloty
powietrza są wystawione na wierzchu.
Ale… jak zdjąłem mocowanie kufra z tyłu, to była osłona
(oczywiście cała upiepszona),
ale jak się okazało, że pod nią, piachu wcale nie jest mniej
to już było spore zdziwienie.
Sporą atrakcją było skierowanie sprężonego powietrza na chłodnicę, poczułem się jak w kamieniołomie po wybuchu. Cały garaż był zakurzony, drzwi nie było widać. Poziom syfu na filtrze powietrza zainspirował mnie do zerknięcia na dysze w silniku i elektrody w świecach.
W małym GS dostanie się do świec jest wyzwaniem nie lada, a
jak ma się jeszcze dodatkowy zbiornik paliwa to jest roboty na
trochę. Najpierw (w moim przypadku) trzeba zdjąć bak,
potem wymontować akumulator, pod którym też
się nazbierało małe co nieco.
Na końcu trzeba pozbyć się plastikowej obudowy
filtra, zintegrowanej z wlotem powietrza. Po odkręceniu śrubek
plastikowe pudło nawet nie drgnęło, w ruch poszedł filmik
znaleziony na YouTube’ie i zgodnie ze wskazówką
kolesia po prostu trzeba się zaprzeć i góra silnika jest
odsłonięta. No cóż góra silnika wyglądała jakby
leżała w jakiejś szopie przez kilka lat.
Dysze trochę przykurzone, wykręciłem świece, nawet
nie wyglądały źle, skoro już się do nich dokopałem, grzechem
byłby ich nie wymienić.
No i prawie wszystko udało sie rozebrać :)
Komentarze : 2
Zarabiscie. Kiedy jedziesz na biegun pó?nocny?
Ujmę to tak: dla mnie, laika technicznego, to roznegliżowanie sprzętu jest Mistrzostwem świata (sorry, że "ś" z małej litery, ale właśnie taką nową chińską klawiaturę kupiłem: nie ma dużego "ś"). :-)
Większość moich znajomych potrafi co najwyżej rozłożyć ręce.
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)