03.09.2014 12:14
Dzień 38. Dziwny jest ten świat. (ver. 1.0)
Człowiek trochę jeździ, prowadzi w miarę aktywny tryb życia i w pewnym momencie ma wrażenie, że nic go już nie jest w stanie zdziwić. Piszę to z dziennym opóźnieniem bo tak się najpierw zastanawiałem czy warto, ale może przynajmniej ktoś na przyszłość uniknie błędu który mi się przydarzył.
Trzeba wrócić do wydarzeń z dnia poprzedniego. Dojeżdżam do Haify, nie dojeżdżamy, bo na jednym ze skrzyżowań Rafał pojechał prosto a ja w lewo, tak to jest jak się nie czeka na siebie na rozjazdach. Ale kłopotu nie było bo Izrael to nie jest wielka kraina i trochę trudno się w niej zgubić. Dzień wcześniej zarezerwowałem hotel w Haifie więc było wiadomo dokąd trzeba jechać. No właśnie, dojeżdżam do hotelu, okazuje się, że kolega Rafał dojechał kilka minut przede mną i już się w pokoju zadomowił a ja powiedziałem, że trzeba zrobić zrzutkę żeby za pokój zapłacić. Kolega stwierdził, że teraz to on pieniędzy nie ma, a w gaciach na miasto nie pójdzie do bankomatu bo jest zmęczony. No cóż jakoś tak się dziwnie zrobiło, ale ponieważ ja po przejechaniu 400+km jak zwykle musiałem być wypoczęty, poszedłem i zapłaciłem własną kartą. Tak to już jakoś było podczas całego wyjazdu, że ja zawsze kasę mieć musiałem a inni z tego obowiązku czuli się zwolnieni. Ale sytuacja jakaś taka gęsta się w pokoju zrobiła więc zaproponowałem koledze wzajemny odpoczynek od siebie z sugestią żeby poszedł sobie na recepcję i wziął własny pokój, tym bardziej że ten w którym obecnie siedzi „na krzywy ryj” jest zapłacony przeze mnie. Kolega zszedł, ale chyba myślał że w Izraelu niczym w Egipcie pokoje w hotelach są za 10USD i pożegnał recepcjonistkę stwierdzeniem że się zastanowi, wiem bo akurat świadkiem tej rozmowy byłem.
No i do końca nie wiedziałem co z takim intruzem w pokoju zrobić, wyrzucić go siłą, zawołać policję czy być może z ciekawością poobserwować ten psychologiczny i kulturowy ewenement. Gdyby człowiek miał za grosz honoru to by zabrał własne graty i się wyniósł, ale czego można oczekiwać po takim typie. Powiem szczerze, że nie jestem w stanie ogarnąć jak można mieszkać w pokoju opłaconym przez inną osobą nie partycypując w kosztach, ale jak widać można. Może jest na forum jakiś psycholog to się wypowie, może wymyślono na to syndrom czegoś.
Przyszedł poranek i mówię, że za pokój połowa kasy mi się należy. Na co słyszę, że fakturę muszę przedstawić, akurat płaciłem kartą więc wyciągam to co się z terminala dostaje (nawet z napisem Invoice), ale kolega stwierdza, że to żaden dowód i potrzebuje czegoś konkretnego. Na to ja mówię, że jak nie wie ile pokój kosztuje to trzeba kurs na recepcję zrobić i się zapytać.
No i się dowiedziałem ostatecznie, że kasy nie dostanę, bo kolega Rafał oświadczył, że przez cały wyjazd widział jak go okradałem, poprzez podbieranie drobnych sum z tzw. wspólnej kasy. Dowiedziałem się, że wiedział dlaczego tak chętnie do sklepu po zakupy chodziłem, bo była to doskonała okazja, żeby po dolarze lub dwa sobie własny budżet trochę uzupełnić. Poza tym jeszcze usłyszałem że jestem chory psychicznie, tak w ramach standardowych epitetów i takie tam. Dzień wcześniej jeszcze za własną kasę kupiłem nam bilety na samolot do Turcji (bo na statku miejsca dla pasażerów nie ma) i też się dowiedziałem, że jak biletu mu nie dam to kasy mi nie odda. Na to ja, że najpierw się płaci kasę a potem dostaje to za co zapłaciło. Na szczęście po paru minutach mój rozkoszny towarzysz podróży opuścił mój pokój i na szczęście do niego nie wrócił. Ja powiem tak, trochę to nie poziom dla normalnych i cywilizowanych ludzi więc pożegnałem kolegę Rafała prośbą żeby mnie już więcej nie okradał i takim starym powiedzeniem, które kiedyś usłyszałem od matki: "Opatrzność nie rychliwa ale sprawiedliwa" i tego mu życzę z całego serca. Zostawmy to zatem Opatrzności i mam nadzieję, że kiedyś los mu odpłaci z nawiązką, wtedy może pojmie co zrobił, a własnych nerwów i zdrowia szkoda na takie pierdoły. Jak to się mówi ja przez te parę złotych nie zbiednieję a on się nie wzbogaci. Całą drogę kolega Rafał jechał przestraszony niczym zbity piesek, posiadając zerową wiedzę organizacyjną nt każdego z krajów, które przejeżdżaliśmy. Zero jakiegokolwiek rozeznania co w jakim kraju i gdzie trzeba załatwiać, turysta prawdziwy. A jak poczuł cywilizację to pokazał na co go stać. Wniosek z tego taki, na ludźmi poznanych przez Internet jednak mocno trzeba uważać.
No i muszę przyznać, że opisując te niesympatyczne zdarzenie, ryzykuję wiele, bo na odchodne usłyszałem, że jak się odważę o tym napisać to pożałuję. Już nie pamiętam dokładnie, ale usłyszałem, że w Polsce mnie zniszczy albo że w Polsce mi zaszkodzi. Tak więc jak nie dojadę do domu to znaczy, że poległem za słuszną sprawę :), trzymajcie kciuki aby ta niszczycielska mnie nie unicestwiła :) .
Tym bardziej, że chyba proces niszczenia się już rozpoczął, bo wczoraj postawił mi ultimatum, że albo mu powiem do 14:30 na jaki lot mu kupiłem bilet, albo rozpocznie proces niszczenia mnie, więc od dobrych kilkunastu godzin jestem już chyba niszczony :)
Trochę nie mam czasu się tym zajmować, ale gdyby ktoś kiedyś się natknął na jakieś obraźliwe materiały o mnie tworzone przez Rafała to proszę o info trzeba będzie się wtedy tematem zająć na poważnie.
Tak więc szkoda , że to wszystko się tak skończyło, ale jak to się mówi: podróże kształcą i coś chyba w tym jest :).
A tak ze spraw bieżących to załadunek motoru na statek
przeszedł bez większych problemów. Można nawet powiedzieć,
że był mały szok kulturowy, bo jednak pewne procesy w dużym
porcie można zorganizować normalnie, bez krzyków i
bałaganu. Chociaż Izrael w dziedzinie fobii o własne
bezpieczeństwo nieco smaczku dodaje.
Ponieważ połączenie
Izrael-Turcja w chwili obecnej wydaje się jedynym sensownym dla
tych co chcą dotrzeć do Afryki, podam parę
szczegółów organizacyjnych. Na tej trasie
kursują 2 linie „promowe” a bardziej statki RoRo,
jedna obsługiwana przez Salamis pływa na trasie
Iskenderun-Haifa-Port Said (kiedyś Diametia), ale ostatnio miała
kryzys i trochę nie kursowała, teraz podobno działa. Z tym że
jest to case dla wytrwałych. Głównie ze względu na to co
się wyprawia w porcie w Egipcie. Opanowany jest przez lokalna
mafię, wydostanie się turyście z własnym pojazdem z portu to
koszt ok 2000 USD (łącznie z biletem) i trwa to ok 5 dni, przy
okazji samochód stoi w porcie przez te dni i jest okradany
ze wszystkiego co się da, bo kluczyki trzeba na ten czas
zostawić.
Ja korzystałem z drugiej linii RoRo obsługującej trasę Haifa-Iskenderun, kursuje 2 x w tygodniu, koszt za motor 300 USD (obejmuje bilet i wszelkie opłaty lokalno-agencyjne) + 265 NIS (podatek portowy). Statek niestety ma tylko 7 miejsc i zawsze są zajęte przez kierowców ciężarówek. Poza tym za takie miejsce też trzeba by zapłacić, a na trasie Izrael – Turcja lata sporo linii nisko kosztowych więc nie wiem czy jest sens się kisić 24 na syfiastym statku. Po stronie Izraela agentem tej linii jest firma Tiran Shipping, bardzo profesjonalni ludzie i opieka w porcie jest jak najbardziej OK. W gogle wyskakuje ich adres bez problemu (Jaffa Road 44 jeżeli dobrze pamiętam).
Po stronie tureckiej (miasto Iskenderun) jeszcze nie wiem jak będzie, chociaż jak dzisiaj zadzwoniłem to odebrał miły kobiecy głos z piękną angielszczyzną więc może będzie długo i trudno ale przynajmniej miło (www.turman.com.tr). Niestety port w nocy nie pracuje więc My Rose swoje wrota otworzy dopiero jutro, jak wyjadą TIRy to będzie można wyjechać i motorem. A potem już dzida do domku. Drogę dobrze znam bo rowerkiem już tutaj kiedyś byłem, więc tylko miłe wspomnienia wrócą J. Ech to były czasy… Czuję że do roweru ta ja jeszcze się nawrócę.
Wczoraj jeszcze jedna miła sytuacja była. Spotkałem w Haifie, małżeństwo Niemców na motorach, którzy pokonywali tę samą trasę. Jak byłem w Sudanie na noclegu w Abri to już gość mówił, że kilka dni wcześniej byli Niemcy na BMkach. Zrobił im zdjęcie, potem jeszcze kłamczuch Mazar o nich wspominał, Kamal, etc. etc. Kłamczuch Mazar bo opowiadał, że na ich barce nie było miejsca, powiedzieli że jeszcze ze 2 autobusy by się zmieściły. Ich też egipskie matoły zwróciły po 70 km na Synaju, na check pointcie też musieli czekać na konwój, tylko im to jeszcze paszporty przy okazji zabrali, żeby się nie rozmyślili. Fajne małżeństwo, które ma wspólną motocyklową pasję. Oni akurat wybrali ostatnią alternatywę na opuszczenie Haify w kierunku Europy, czyli prawdziwy prom do Grecji (przez Cypr). Trochę długo płynie, bo ponad 3 dni i kosztuje chyba ok 600 EUR z tego co pamiętam. Agentem dla tej linii jest Rosenfeld Shipping, naprzeciw stacji kolejowej w Haifie.
Gdyby ktoś tymi tematami logistycznymi na trasie Izrael-Tucja/Grecja był jakoś mocniej zainteresowany to niech da znać odpowiem off-line póki wszystko jest jeszcze w głowie.
Pozdrawiam
zbyszek
Komentarze : 10
Mimo wszystko chciałbym aby odniósł się do tej sytuacji Twój kompan . Chociaż szkoda , że to się tak potoczyło. nie ma nic gorszego jak na takiej wyprawie nieporozumienia. Nie da się potem jechać. Ale jechaliście razem mimo wszystko dalej. To jak rozumiem dla bezpieczeństwa tak? Ja nie ukrywam , że to jego filmy oglądałem i jakoś mam do niego większą sympatię oglądają was obojga.
Płacz jak boni po policzku. Niektóre sprawy między facetami powinny zostać pomiędzy nimi. I tyle.
jak widac karma wraca ! A w tym przypadku bardzo szybko, brawo dla kompana podrozy !
Oraz! Kolega chyba mial lepsze rozeznanie w terenie? Przyznasz?
Tak,jasne wspólna kasa, hahhaha kompan po prostu nakryl cie na oszustwie a teraz udajesz ucisnionego i poszkodowanego. Dziados
two
Treść żenująca niczym z Mordoru! Czesto cytujesz , wiec i ja pozwolę sobie na krótki cytat " stary i głupi " !!
Zgodzę sie z opinia Mish'a . Rownież czytam równolegle bloga !
Wspólna kasa ? Niech zgadnę kto na to wpadł !
Mimo wszystko, zycze powrotu do zdrowia. Oby ZUS i odpowiednie instytucje zajęły sie ta ciężka choroba !
Enjoy !
Jestem ogromnie zniesmaczona, zarówno Twoim wp
isem, jak i Rafała. Podróżujecie dla siebie, ale blogi piszecie dla innych - ostatnio w taki sposób, że nie mam ochoty czytać kolejnych wpisów.
Taa .pranie brudow.jak zgodziles sie na ciagniecie ogona to teraz nie marudz chlopie.dlatego latam sam.
Ja czekałem na wpisy Zbyszka niecierpliwie i każdy czytałem od dechy do dechy. Cóż, niestety coś się między panami wydarzyło i nie dowiemy się co z prostej przyczyny.Nie było nas tam. Mamy tylko relację zwaśnionych stron. Wiem, że wszystko jest możliwe, sam kiedyś zawiodłem się na jednym ''koledze'', wkoorwiał mnie do łez. Obyście doszli do porozumienia i żeby zostały Wam fajne wspomnienia z tej mega-zajebistej podróży!
Czytając Twoje ostatnie wpisy rownolegle z blogiem Twojego kompana podróży stawiam, ze to Tobie trudy podrozy bardziej siadły na psychikę..
fajnie, ale czy te gorzkie niewątpliwie refleksje pod wpływem emocji były naprawdę konieczne? Nie znam człowieka, ale niefajnie się to czyta.. Jak Cię znam to pewnie niedługo Ci przejdzie i ten wpis zniknie ;)
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)