01.02.2013 20:10
Dzień trzydziesty siódmy: motyle, słońce i ... (piątek 1-2)
Sympatyczni goście w Naszym hotelu
Kolejny punkt programu w zwiedzaniu Namibii prowadził na wybrzeże, zwane wybrzeżem szkieletów. Szkielety można znaleźć bo każde zwierzątko które zostanie upolowane prze inne zwierzątko, błyskawicznie jest zjedzone przez innych i zostaje biały szkielecik.
Nie bardzo znam powód jak (w dzisiejszych czasach)
można wjechać statkiem na plażę, ale jak widać można. Nie trzeba
długo szukać aby na plaży znaleźć statek, którego fale
wyrzuciły
na piach.
Jeden statek był totalną świeżyzną, przyprowadzili duży dźwig,
który ze statku wyjmował kontenery. Spory statek bo kupa
wyjętych kontenerów była imponująca.
Niestety nie pozwolono zbliżyć się zbyt blisko. Do innego wraku za to wstęp był wolny. Prawdopodobnie głównym powodem są warunki klimatyczne panujące na wybrzeżu.
Generalnie pogoda w Namibii jest największą zagadką.
Wczoraj rano było już 30 stopni, dzisiaj rano było
zaledwie 17 stopni, nagle gdzieś w środku sawanny w ciągu
pół godziny temperatura skacze do 40 stopni. Żar leje się
z nieba niemiłosierny, jechałem bez rękawiczek (w celu utrwalenia
afrykańskiej opalenizny) i powietrze dosłownie parzyło
dłonie, czuć było jak się wjeżdża i wyjeżdża w gorące i
chłodniejsze masy.
W kierunku wybrzeża
I co ciekawe będąc 120 km od wybrzeża dalej jest 40
stopni, dojeżdżając do brzegu Atlantyku mamy 17 stopni. Wybrzeże
szkieletów słynie z ciągle zachmurzonego nieba i snującej
się mgły. Dzisiaj było podobnie, zresztą jak w pozostałe 364
dni.
Droga solna na wybrzeżu szkieletów,
równiejsza niż asfalt
Lokalny sklepik z solą, pełna samoobsługa. Na lewo
towar, na prawo kasa
Na drodze było aż czarno od latających motyli, ważek i
różnego ptactwa przelatującego Ci pod nosem. W życiu chyba
nie zabiłem tyle motyli i innych owadów co dzisiaj. Motyle
były wszędzie: na kasku, na ubraniu, w dłoniach, w niezamkniętej
kieszeni spodni, nawet wlatywały od dołu motocykla i wylatywały
prosto w twarz spod zegarów.
140 km/h i dzida :)
Innym znakiem charakterystycznym Namibii jest niezliczona
liczba kopców termitów i nie było by w tym nic
dziwnego bo od Senegalu aż po Benin też były, natomiast
niesamowity jest kształt tych kopców. Nie wiem czy wypada
tutaj o tym pisać ale 99% tych obiektów ma kształt penisa.
W pewnym momencie trochę to zaczyna śmieszyć, jak z trawy wszędzie wystają małe i duże, chude i grube.
Mieszkamy w nadmorskim miasteczku Swakopmud i po południu
wybraliśmy się jeszcze do rezerwatu gdzie mieszka olbrzymia
kolonia fok.
Niestety mały peszek bo akurat brama była już zamknięta, więc
musieliśmy zostawić auto przed bramą, a że płotu właściwie nie
było kończyliśmy odcinkiem pieszym. Smród ostry, taki sam
jak od fok w Argentynie, plaża usiana padniętymi fokami,
których białe szkieleciki bielą się w dzień.
Oczywiście wokół totalny porządek
Pojawiły się pierwsze skorpiony więc trzeba uważać na co się staje.
Jadąc do Swakopmud też trochę niebezpiecznych sytuacji, droga
pusta więc trochę to osłabia koncentrację, wokół
nieskoszona, wysoka trawa. Nagle przed kołami pojawia się rodzina
guźców. Po jakimś czasie przed kołami familia małp. Za to
przynajmniej skończyły się krowy, kozy i moje ulubione osły.
Ponieważ zaczął się wakacyjny odcinek naszego wyjazdu to i nic
złego się nie dzieje. Zdrowie dopisuje, nastroje też.
Chociaż miałem moment kiedy myślałem że w tym upale zacznie mi lecieć krew z nosa. Chociaż jak przypomniałem sobie że podczas ostatniej przejażdżki rowerowej do Maroka powyżej 45 stopni miałem non-stop przez 2 tygodnie to od razu poczułem się lepiej, w końcu to tylko 40.
Namibia dalej zachwyca, różnicą kultur, ras i
języków jakie można spotkać na ulicy. Są panie chodzące w
niesamowicie kolorowych afrykańskich sukienkach, jest
mnóstwo białych potomków zarówno niemieckich
osadników jak i z czasów wizyty RPA w tym kraju.
Jazda po lewej stronie dostarcza wrażeń ale trzeba strasznie na to uważać. Zatrzymaliśmy się na chwilę i jakoś tak wsiadałem na motor że się razem z nim wywaliłem. Nic się nie stało ale z baku wylało się trochę paliwa. Ruszyłem i podczas jazdy zerkałem na bak gdzie poleciało. Nagle w słuchawkach słyszę: zjeżdżaj na lewą. Głowa do góry samochód z przeciwka już nerwowo migał światłami. Tak więc koncentracja obowiązkowa cały dzień.
No i mały fragment dla Naszej policji. Jadę dzidą a tu nagle zza krzaka policjant i halt. Oj mieli w dodatku radar, pomyślałem sobie, trzeba będzie coś uiścić. Tymczasem policjant rozmowę zaczyna od pytania o samopoczucie, zdrowie itd. Powiedział, że powodem zatrzymania jest brak włączonego światła z przodu, bo motocykl w Namibii takowe powinien mieć zapalone, tak stanowi prawo. Na to ja, że popsute, pokazuję komunikat wyświetlany obok prędkościomierza. Pan władza kiwa głową i mówi żebym jak dojadę do Cape Town to jednak sobie to naprawił bo to dla mojego bezpieczeństwa. Radzi ew. jechać na długich. Życzy szerokiej drogi i macha na pożegnanie. Potem zostałem zatrzymany chyba jeszcze 2 razy zawsze z tym samym efektem. Tutaj policja widać nie musi łatać dziury budżetowej znęcaniem się nad kierowcami. Na drodze asfaltowej ograniczenie prędkości jest do 120 km, ale wypadku w Namibii jeszcze nie widziałem. A są odcinki gdzie jest w miarę dużo samochodów. Za to asfalt, równy i bez kolein chociaż upały i TIRy jeżdżą non stop. Jak widać można.
Warunki noclegowe w Namibii porażają. Mieszkamy dzisiaj w tzw.
kwaterach prywatnych.
Wow !!! przez duże W. Takiego luksusu i czystości w
pokoju to jeszcze nie widziałem.
Wracamy właśnie od fok a Maciek już snuje plany kulinarne na wieczór. Zakupiliśmy ziemniaczki, bo Maciek odczuł potrzebę zmiany smaku. Ja ze Zbychem nie protestowaliśmy, podłączymy się pod ten pomysł bardzo chętnie. A zatem ziemniaczki w mundurkach, do tego będzie surówka z pomidorkami i cebulką, na deser marynowane gruszki. Skąd ? Sklepy w Namibii niczym nie ustępują tym w USA czy Europie
Robi się ciemno, pora kończyć. Plan na jutro to oglądanie wielkich wydm w Namibii
PS
Coraz trudniej porównać Namibię do jakiegoś konkretnego kraju. Miasteczka tutaj nie są czyste, są po prostu wydmuchane i wychuchane w każdym calu. Z wyglądu USA ale bez tego co w Stanach jest za frontem, porządek i czystość to skrzyżowanie Skandynawii z Niemcami plus cisza i spokój szwajcarskich małych miasteczek w górach. Jakby do tego dołożyć najlepsze fragmenty z dzielnic willowych z Dubaju to pomału wyszłoby miasteczko w Namibii. Wyglądu Swakopmud nie da się do niczego porównać, ja w takiej bajce jeszcze nie byłem.
Naprawdę z czystym sercem ten kraj polecam. Już wiem na pewno że muszę tutaj jeszcze wrócić
Komentarze : 4
W Namibi z wynajęciem raczej nie jest łatwo, być może jest coś w ich stolicy, tam nie byliśmy. Natomiast w RPA widziałem wielu motocyklistów na wypożyczonych motorach, chyba jest tylko jeden model BWM 1200 GS Adv.
O Namibii wiele dobrego czytałem odnośnie warunków do przelotów szybowcami. Teraz jeszcze czytam w Twoim blogu, że to ogólnie bardzo przyjemne miejsce. Wniosek z tego jasny - tam trzeba pojechać. A widziałeś tam miejsce jakieś do wynajmu motocykli? :)
Przecież Swakopmund to była niemiecka kolonia, więc ordnung must sein!
Ech, jak zazdroszczę...
Taką laurkę Namibii żeś wystawił, że trafiła na moja listę miejsc do odwiedzenia. Chociaż nienawidzę upałów...
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)