31.01.2013 21:39
Dzień trzydziesty szósty: Namibijskie safari (czwartek 31-1)
Dzisiaj o dołach i dziurach już nie będzie bo Namibia to inny świat. Patrząc po reklamach przy ulicy człowiek czuje się prawie tak jakby z własnego domu wyszedł. Oczywiście nie ma tutaj może murowanych domów w wioskach, ale nie wszędzie musi być tak samo jak u Nas.
Hotel, w którym nocowaliśmy pełny był dzikich
klimatów, potrzebna fotka z gepardem no problem
Oczywiście pożegnanie w hotelu było czułe. Teraz już wiadomo co jest największym bogactwem Namibii.
Czapki z głów, piekno w najczystszej postaci.
A to tylko recepcja w pierwszym hotelu, aż strach pomyśleć co
będzie dalej :)
Błoto z wczorajszej podejrzanej kałuży w Angoli
trzyma się dzielnie.
Jedną z głównych atrakcji Namibii niewątpliwie jest
Park Narodowy Etosha, gdzie jest największe w kraju skupisko
zwierzątek. Nie było daleko
więc przed południem bylismy na miejscu.
Można sobie od razu kupić drewniane ptaszki i inne
zwierzątka.
Olbrzymi obszar wokół czegoś na kształt stawu czy
jeziora.
Powiem tak wszyscy, którzy rozważają odbycie
safari i myślą o kierunkach standardowych czyli Kenia czy
Tanzania niech się jeszcze przez chwilę zastanowią. Wprawdzie
odbywaliśmy już safari w parkach w Burkinie i Beninie ale tutaj
to zupełnie inna liga. Co jest najważniejsze to brak
tłumów turystów uganiającymi się samochodami za
biednymi zwierzakami.
Przyjechaliśmy do Parku ok 12 w południe i na liście odwiedzających park byliśmy pod numerem 6. Zjeżdżając niemal cały park spotkaliśmy jeden samochód z turystą, poza tym natura w najczystszej postaci. Po 30 minutach widzieliśmy więcej zwierząt niż w Burkinie i Beninie razem wziętych.
Motorów na teren parku nie wpuszczają, można go zostawić zostawić przy bramie wjazdowej. Potem jest jeszcze parę kilometrów do właściwej bramy, dla tych co nie mają auta oznacza niezły spacerek albo czekanie na podwózkę nawet i przez parę godzin. Mając własny pojazd dostajesz mapę w łapę i nie trzeba wynajmować żadnego przewodnika.
Wybrałem sobie miejsce na dachu Naszego autka i pełniłem rolę tropiciela przy okazji dbając o rozwój afrykańskiej opalenizny.
Wielkich umiejątności nie trzeba było mieć zwierzaków
full.
Najpierw była sekcja pt słonie:
... małe i duże ...
Zadecydowanie najwiekszymi aktorami w parku są żyrafy
Gorąco było jak w piekle więc większość zwierzaków
kryła się w cieniu drzew
Jedziemy sobie autkiem aż tu nagle przy drodze, pod drzewem
leżą dwa wielkie leniwe lwy.
Chyba były najedzone do syta bo zupełnie nie interesowały się
Nami. Powiem szczerze że patrzeć lwu w oczy z odległości max 2m
to robi ogromne wrażenie. W tej chwili przyznałem racje władzom
parku o zakazie zwiedzania motorem.
Śmierć z powodu
pożarcia przez przechodzącego akurat lwa była by o tyle tragiczna
co komiczna. Pojechaliśmy dalej i jak po paru godzinach
wracaliśmy lwy dalej leżały leniwie w tym samym miejscu.
Nie bardzo mam pomysł jak opisać Etoshę, generalnie
zwierzaków dużo, podobno jest jeszcze lepiej w porze
suchej.
Teraz podobno panuje pora deszczowa i zwierzaki trochę się
rozłażą.
Park jest doskonale oznakowany, doskonała infrastruktura,
nawet jest kilka kibelków na trasie.
W punktach „postojowych” sa nawet baseny,
doskonała baza noclegowe, taras widokowy jak ktoś leniwy,
wszystko czego potrzeba.
Chyba po to by nie łazić za potrzebą w trawę, bo nigdy nie
wiadomo kto może się dołączyć. Zdecydowanie jedna z lepszych
atrakcji jakie dane było mi życiu oglądać. Chłopaki mają podobne
zdanie. Tylko trzeba uważać żeby się nie rozglądać za daleko,
większość zwierząt łazi po drodze, łącznie z malutkim
żółwiem.
Zaobserwowaliśmy tez niezwykłe zjawisko atmosferyczne. Jeżeli
chodzi o temperatury to niestety Etosha przypomina raczej
patelnię, cały dzień temperatura dochodzi do 40 stopni, najpierw
oczy strasznie nam łzawiły zanim przyzwyczaiły się do światła.
Trzeba koniecznie mieć dobre okulary i dużo kremu do opalania.
Smażyliśmy się zatem na całego, aż nagle zawiał wiatr, a my
już wiemy co się stanie za chwilę jak zawieje wiatr w Afryce.
I za parę minut błyski, grzmoty i ulewa.
Akurat byliśmy na jej skraju więc deszczu było nie dużo, ale
za to w ciągu ok. 30 minut temperatura spadła do 20 stopni.
Na odjazd się zatem znów poubieraliśmy, odjechaliśmy
może 20 km i znów 30 stopni.
Zatrzymaliśmy się na noc w nic nie znaczącym miasteczku Tsumeb i tutaj kolejny szok. Jakie te miasteczka Namibijskie ładne. Człowiek się czuje jakby go przenieśli na dziki zachód, tylko taki w 21 wieku. Wszędzie czyściutko, doskonałe oznakowanie, pełno kwater do spania i hoteli. Bardzo podobnie wyglądają miasteczka w Chile i Argentynie zachodniej. Po prostu bajka.
Za 100 USD mamy do dyspozycji apartament z dwoma pokojami, łazienką gdzie można wstawić stół do ping ponga no i takie drobiazgi jak basen etc.
Dużo o tym gadaliśmy i nasze spostrzeżenia są takie: Angola to
kraj przejściowy od totalnego syfu i bałaganu w stronę
normalności. Niestety ceny panujące w Angoli zdecydowanie
odstraszają od wczasów, dużo mieszkańców Angoli
jeździ na wakacje do Namibii albo do RPA. Trochę
drogi też dają się w kość, poza tym procedura dostania wizy do
Angoli nie jest najprostsza.
Natomiast jeżeli ktoś szuka
czegoś więcej niż Hiszpania, Chorwacje itp., potrzebuje więcej
egzotyki, ale bez żadnych wyzwań to Namibia może być z czystym
sercem polecona. Po prostu, z każdym przejechanym kilometrem od
Angoli kraj jest coraz ciekawszy i ładniejszy. Jutro jedziemy na
wybrzeże na tzw. wybrzeże szkieletów
Pozdrawiamy
PS
Z fotami wygląda sprawa tak. Oczywiście że są robione, ale ten blog ma slaby interfejs do ich publikowania. W Afryce którą jakiś czas temu opuściliśmy prękości internetu były n atyle zawrotne że nie było sensu tracić czasu.
W Namibii full wypas tylko mi się nie chce nad tym siedzieć. Po powrocie będzie okazja by sobie jeszcze raz towszystko przeczytać i przypomnieć. A może i życzliwi czytelnicy będą mogli przeczytać sobie jeszcze raz :)
Na tykim wyjeździe czlowiek nieco twardneje i takie pierdoły jak zniknięcie 2 aparatów na nikim wrażenia nie zrobiło :)
Komentarze : 2
Super czytać o słoneczku i opalaniu się. U nas po pięknej zimie nie ma już śladu ,tylko Mogador przypomina Kongijskie drogi. Pozdrawiam i cały czas zazdroszczę (chociaż nie wolno).
Bardzo chętnie obejrzę zdjęcia i założę się, że wiele osób podchodzi do Twojego blogu jak do wodopoju.
Na południe! Tam musi być jakaś cywilizacja.
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)