10.01.2013 23:10
Dzień jedenasty: Senegal (niedziela 6-1)
Zdecydowanie najtrudniejszy dzień podczas wyjazdu. Głównie jeżeli chodzi o psychikę. Jest w przewodniku napisane, że przejście promowe Mauretania-Senegal jest pewnym wyzwaniem, ale jest różnica pomiędzy przeczytać a doświadczyć.
Wyjazd z Nouakchott upłynął pod znakiem szukania stacji, w której mógłbym zatankować paliwo. Problem nr. 1 to fakt że jak rano wstaliśmy to w hotelu nagle zniknął prąd. Okazało się, że prąd zniknął co najmniej w całej stolicy, a może i w całym kraju ? Na niektórych stacjach mają generatory ale zanim go włączą musi ustawić się kolejka odpowiednich rozmiarów.
Nawet jak udawało się znaleźć stację z odpowiednią kolejką to
szybko się okazywało, że o benzynie słyszeli, ale nikt jej od
dawna nie widział. Warto o tym pamiętać i odpowiednio na tą tą
niespodziankę się przygotować w Maroku. Dobrze, że był zapas na
czarną godzinę.
Rodowity mieszkaniec Mauretanii, oczywiście w
niebieskim ubranku, oczywiście na tle stacji benzynowej. A
dokładniej na tle stacji dieslowej.
Droga ze stolicy Mauretanii do promu (200km) jest już
off-roadem sama w sobie. Człowiek czuje się jakby siedział na
młocie pneumatycznym, do tego trzeba się spieszyć bo zaraz
odpływa ostatni prom przed południem.
Droga zwężała się z każdym kilometrem
... i jej mieszkańcy, duzi i mali
Mieliśmy sami wszystko załatwiać, ale jak tylko podjechaliśmy
pod szlaban pogranicznik poprosił o dokumenty po czym bez słowa
wręczył je bez słowa pośrednikom a oni przekazali je swoim
kolegom.
Plastuś, czyli szczęśliwy posiadacz Naszych
paszportów.
No i zaczęło się… chodziliśmy ze Zbychem od kąta do kąta, Mauretański celnik ma swój gabinet chyba w kiblu bo waliło uryną niemiłosiernie. Nasz Fixer był narodowości Gambijskiej i trzeba mu przyznać że wszystko robił sprawnie, a dokładniej to nie wiele robił a jedynie dawał Nasze papiery innym kolesiom. Prawdziwa Sodoma i Gomora w najczystszej postaci do kwadratu. Mamy to nagrane, bo tego co doświadczyliśmy słowami opisać nie sposób. W każdym razie po ponad 2 godzinach byliśmy w Senegalu.
Przystań promowa po stronie Senegalu
Pierwsze wrażenie, potwierdzone przez cały dzień, to jest to najbardziej obsrany kraj w jakim byliśmy.
Cechą "czarnej" Afryki jest to, że nie ma takiego
miejsca gdzie jak się zatrzymasz to po kilkunastu sekundach
jesteś otoczony. Mija sekund 10 jest grupka
Mija sekund 60 i jesteś osaczony. Największą atrakcją
było sadzanie maluchów za kierownicą motocykla. Trochę sie
zeszło zanim całą wioskę posadziłem :)
W sumie przejechaliśmy przez Senegal ponad 200km i tylko raz znaleźliśmy miejsce gdzie liczba kup na m2 była na tyle znikoma, że było się gdzie zatrzymać i odpocząć.
Coś tam się urwało od mocowania tłumika
Kozy i krowy pasą się chyba wszędzie przemierzając chyba każdy zakątek lądu. Chcieliśmy dzisiaj zanocować pod chmurką ale też nie dało rady bo wszędzie kupy.
Senegal słynie też z tego, że liczba baobabów
przewyższa liczbę kóz
Ruch na drogach w Senegalu straszny. Głównymi jego uczestnikami są kozy i bydło rogate oraz osły. Włażą na drogę o każdej porze dnia i nocy, bardzo niebezpieczne. Dzisiaj jeszcze po mauretańskiej stronie widzieliśmy jak wygląda samochód terenówka po wjechaniu w nocy w grupkę 3 wielbłądów. Jadąc po drogach Senegalu można na nowo odkryć powiedzenie: głupi jak osioł.
Temu co można przewieźć w lub na busie w Afryce
poświęcimy osobny reportaż jak przejrzymy nagrania z kamery. Może
nie widać dobrze, ale w tym busie ludzie pouczepiali się
wszystkiego
W Senegalu popsuła się jakość nawierzchni, pojawiły się liczne
i duże dziury.
Zanim się wdrożyłem w senegalskie standardy raz przy pełnej prędkości dziury wypchnęły mnie z drogi i znalazłem się w przydrożnym piachu. Na szczęście nie hamowałem i poczekałem aż motor się zatrzyma sam, dzięki temu udało się uniknąć gleby. Przez godzinę uspokajałem tętno bijące wszystkie rekordy, potem już chyba nauczyłem się rozpoznawać dziury z daleka.
Kolejny kłopot w Senegalu (droga wzdłuż rzeki o nazwie Senegal) to brak jakichkolwiek hoteli.
A to nie chwaląc sie grupa moich wielbicielek,
co to na moim wyczynie motocyklowym jako pierwsze i nieliczne się
poznały :). Strasznie się podekscytowały kiedy zapytałem gdzie tu
można zanocować. Zgadnijcie jakie miejsce zaproponowały :)
.... ach ta afrykańska gościnność.
Z tego powodu musieliśmy dzisiaj jechać aż do 20:30 żeby znaleźć nocleg. Podróż po zmroku jest czymś głupim ale niestety w szukaniu hotelu bywa niezbędne.
I jeszcze jeden komentarz. Nie jedźcie do Mauretanii na motocyklach, bo w tym kraju nie spotkałem działającego dystrybutora z benzyną, wszędzie diesel
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)