• » RiderBlog
  • » zwyszomi
  • » Dzień dziesiąty: cóż za niesamowite spotkanie (sobota 5-1)
Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

05.01.2013 21:33

Dzień dziesiąty: cóż za niesamowite spotkanie (sobota 5-1)

To musi być zdecydowanie wiadomość na czołówkę.

Jedziemy jakieś 100 km już przez Mauretanię a w oddali widać 2 rowerzystów. Dojeżdżamy, pada sakramentalne: where are you from ? I co słyszymy: from Poland.


Radości nie było końca. Jak tutaj w 2 minuty powiedzieć to o czym się myślało i planowało przez ostatnie 1-2 lata. Ale wszystkim się udało. Nasi rodacy (on i ona, bo z wrażenia zapomnieliśmy się przedstawić) też jadą do Cape Town (ruszyli z Rabatu) tylko że im ta podróż ma trwac 2 lata !!!.

Jak ktoś ma chwilę czasu to niech poszuka ich stronkę pod hasłem: pataty i pomarańcze. Może jest tam jakiś kontakt do ich bliskich, może napisać że są w doskonałej formie. To oni prowadzą ową stronkę. My im też nie odpuścimy po powrocie :)

Jednak rodacy zdecydowanie się odróżniają. Ja też odbywałem wycieczki rowerowe po całej Europie i nie tylko, ale zawsze dbałem o to żeby nie wyglądać jak włóczęga czy bezdomny. Wczoraj opisywany Francuz, podziw może i budził, ale wyglądał jakby wodę ostatni raz widział wiele dni temu, a ubranka jak założył we Francji to chyba jeszcze nie zmienił, pewnie czeka aż się na nim podrze. Tymczasem nasi rodacy, widać że nie mylą przygody z włóczęgostwem. Brawo dla naszych.
Jechała z nimi przez kilka dni Szwedka ale teraz nieco ich wyprzedziła, kazałem się nie martwić, pewnie skumała się z Marit (bo do Norwegii nie daleko) i pewnie też coś zażyła na astmę :). Musiała podgonić bo stwierdziła, że musi dojechać do Cape w rok.

Co u Nas.

Wjazd do Mauretanii nie był łatwy. Granica podobno otwierała się o 8:00, o tej godzinie pojawił się tylko koleś z miotłą i zaczął wielkie sprzątanie piasku :)
No cóż witamy w Afryce, czyli szczęśliwi czasu nie liczą


Trzeba było czekać, ale za to miałem pole position


Chłopaki tuż za mną

A co za granicą Maroka? Ziemia niczyja, czyli 3 km totalnego odpału.


Wszędzie pozostawiane samochody, które po jakimś czasie zamieniają się we wraki, bo wszystko co w nich ktoś zostawił na pewno się przyda w innym aucie.


Niestety ale droga w znacznej części składa się z bardzo luźnego piasku, w którym od razu zapadłem się po sam silnik. Ktoś pomógł (czyli Zbychu) i wypchnął, ale chciałbym z tego miejsca przeprosić moje sprzęgło. Generalnie 3 km ziemi niczyjej to poezja sama w sobie.  Tak na prawdę to cała droga przez Mauretanię też zresztą urozmaicona jest wrakami aut tych, którym się nie udało.

Infrastruktura po stronie mauretańskiej, delikatnie mówiąc nie powala

Od czasu pamiętnej wietrznej nocy na plaży dotychczas walczymy non stop z wiatrem.

Dopóki pustynia była skalista nie było problemu, ale odkąd jest piaszczysta zaczyna się prawdziwy koszmar. Widoczność jest na 100-200 metrów, panuje swoisty półmrok, przez który przebija się słońce.


Wielbłądy zamiast pieszych

Piach jest wszędzie, w ustach, w bieliźnie, na zegarach w motocyklu, w butach itd. Najgorsze są nawiewy na asfalcie. Za pierwszym razem się zagapiłem i wbiłem się na taki piaszczysty nawiew na asfalcie. Wziąłem go z prędkością 100+ km/h, wrażenie niesamowite, potem już zwalniałem. Piach jest strasznie miękki, chłopaki na chwilę zjechali na pustynię w celu fotki i był kłopot. 

Potem oglądaliśmy podobno najdłuższy pociąg na świecie ciągnący codziennie urobek z odległej pustynnej kopalni nad morze do przerobu na żelazo. Na samym końcu znajduje się wagon, nazwijmy go pasażerskim. Dla autostopowiczów jest miejsce na rudzie w wagonie odkrytym :)

Maciek dokonuje cudów w temacie żywienia. Gorąca zupa na środku wydm. No problem dla Maćka.

 

Generalnie ze Zbychem zaczynamy się czuć się jak matołki, czekając na polecenia naszego żywieniowego Guru. Przyznaliśmy, że dieta serwowana przez Maćka w porównaniu do tego co jadaliśmy podczas innych wyjazdów to jak niebo a ziemia.

Chłopaki mają mały problemik. Parę dni temu nie dokręcili kanistra z wodą, wyciekło im 10l do środka. Od kilku dniu namoknięta wykładzina zaczęła gnić, więc troszkę wali. Co postój to próbują wietrzyć. Z tego miejsca przepraszamy psa na służbie u celników Mauretańskich. Niby miał szukać narkotyków, ale ewidentnie nie miał ochoty ich szukać w aucie chłopaków. U mnie takich problemów nie ma :)


Niestety problem pozostawianych śmieci dotarł już dawno także na Saharę

Poza tym Mauretania to też niesamowite widoki:

Najbardziej absurdalna sytuacja zaobserwowana: ciężarówki wiozące piach w Mauretanii, razem z ładowaczami sztuk kilka na czubku. To tak jakby w zimę po Syberii wozić śnieg, ale jak to się mówi co kraj to obyczaj.

Jesteśmy w stolicy Mauretanii: Nouakchott.  Jakby tutaj opisać uroki tej metropolii, żeby nikogo nie urazić, no cóż .... raczej nie powala.

W tym samym czasie w tym rejonie odbywa się jakiś półamatorski rajd do Dakaru. Od spotkanych dzisiaj uczestników dowiedzieliśmy się, że to jakiś ECO Africa rally.
Wyjaśniło się dlaczego ciągle mnie pytają na punktach kontrolnych czy ja z rajdu. Chyba jutro powiem, że tak, zobaczymy co to da :) Dotychczas myślałem, że im umknęło, że Dakar od kilku lat odbywa się już gdzie indziej.

I na koniec jeszcze kilka widoczków z drogi


Mauretańska wioska


Trochę mniejsza wioska


I jeszcze mniejsza wioska

Pozdrawiamy

PS

Zauważyłem że robię strasznie dużo błędów. Przyrzekam, że to nie w pełni efekt mojego nieuctwa :) tylko trochę lichego kompa (a w szczególności klawiatury) jaki dostałem na wyjazd. Ale darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Generalnie na koniec dnia od drgania kierownicy czuję się jakbym kilka godzin robił z młotem pneumatycznym, błędy widzę ale sił nie starcza na poprawę.

Odnośnie błędów

Dzisiaj w hotelu pierwszy raz w życiu spotkałem analfabetę (recepcjonista hotelowy). Daję gościowi kartkę żeby napisał kod do WiFI. Kod brzmi "bienvenueajouala", człowiek mówi żebym mówił na głos litery a on powie czy ok. Kurde, dziwne wrażenie.

PS2

Relacja z ich podróży (Agnieszki i Adama) jest pod adresem: http://patatyipomarancze.pl/blog/

 

Do usłyszenia jutro

Dobranoc !!!

PS3

Informacje praktyczne nt wiz, ubezpieczeń itp. itd w Mauretanii są w jenym z ostatnich wpisów pt: Informacje praktyczne

Komentarze : 5
2013-01-10 21:17:20 R.M.

Co się dzieje chłopaki, czemu taka cisza. Mam nadzieję, że to tylko zasięg ?

2013-01-09 15:35:57 sniadanie

Niebawem na tych pustyniach chyba powstanie Państwo Polskie na Uchodźstwie. :-)
Poza tym, trzeba podkreślić, jest przygoda i mam nadzieję, że tak będzie do samego końca.

2013-01-08 22:11:03 Blanka.M

http://patatyipomarancze.pl/ to byli Adam i Aga

2013-01-06 12:31:46 Stasiu A

Dzięki Adaś za reklamę ;) Jestem ciągle w NKT bo czekam aż ambasadę Senegalu otworzą a później jeszcze poczekam na wydanie wizy ;p

2013-01-05 21:44:51 Adam D

"Bataty i pomarańcze" - http://patatyipomarancze.pl/
W Nouakchott (lub dalej) jest nasz kolejny rodak na rowerze - http://arczynski.wordpress.com/

Powodzenia chłopaki!

  • Dodaj komentarz