10.01.2013 23:12
Dzień dwunasty: Mali made in China (poniedziałek 7-1)
Hotel, w którym nocowaliśmy jak na Afrykę
okazał się całkiem wypaśny, niestety nie doceniliśmy, hotelowej
kozy. Było za późno but w nocy został zjedzony
:)
Bez większego żalu rozstawaliśmy się z dziurawymi drogami
Senegalu i łażącymi po ulicach zwierzątkami.
Pomimo uciążliwości słabej drogi trochę pooglądaliśmy sobie jeszcze Senegal.
Najpierw Maciek dyskutował z afrykańską mamą
Potem na drodze były elementy rzec można erotyczne :)
Poza kupami leżącymi wszędzie, prawdziwym symbolem Senegalu są baobaby
Te kropki to kozie lub krowie kupy :)
Droga do granicy przebiegła bezproblemowo, ładne widoczki,
ładna pogoda zatem wszystko OK
Śmieci i kozy to wspólny obrazek. Te zwierzęta
to prawdziwe odkurzacze
Do granicy z Mali dotarliśmy około południa i w porównaniu z tym co się działo przy wyjeździe z Mauretanii tutaj to był prawie Wersal. Najpierw trochę trudno było odnaleźć gdzie znajduje sie posterunek graniczny, tak ok 2 km od granicy w przeciwną stronę od granicy (tak żeby było łatwiej)
Wreszcie natrafiliśmy na budkę pograniczników
Oczywiście pojawił się problem z Karnetami (CPD) bo młotkowaty
celnik przy wjeździe do Senegalu zapomniał wypełnić tego co
powinien, my też nie dopilnowaliśmy. Na krótko pojawiło
się widmo powrotu do Rosso po jakiś debilny stempelek, albo
przynajmniej dzień czekania żeby przynajmniej wyglądało, że tam
pojechaliśmy.
Zauważyłem, że uścisk dłoni dużo daje, w końcu pan się dał przekonać żeby przez chwilę wyobraził sobie, że pracuje w Rosso, wypełnił za siebie i za niedouczonego kolegę.
Papiery załatwione a zatem w drogę do mostu granicznego na rzece Senegal
Ostatnia szansa na zatankowanie
Kolejka ciężarówek miała kilka
kilometrów
Śladami ciężarówek w stronę granicy
Potem już prawie byliśmy w Mali ale: najpierw popsuła się ciężarówka na moście granicznym i nie dało się przejechać. Potem pojawił się pewnie 25 letni peugeot serii 300, zaczepili sznur do ciężarówki, przyszło jeszcze paru pchaczy, zrobił się siwy dym i o dziwo peugeot uciągnął wielkiego TIRa na tyle by ten zapalił z tzw. „pychu”.
Na lewo pas dla samochodów osobowych :)
Domki kierowców ciężarówek, w
których mieszkają czekając na przejazd
Poszliśmy się odprawiać po malijskiej stronie, ale
celników był akurat obiad.
Dokładniej siedzieli wokół wielkiej michy z
ryżem z mięsem i rękami sobie jedli. Potem widzieliśmy, że
ów obiad był przygotowany podobnie tzn, jakiś dzieciak
ręką wyjmował garściami ryż z jeszcze większego gara itd.
Trochę się zeszło na granicy myślałem, że padnę z głodu. Zaraz
za granicą powstał tradycyjny biwak
Chociaż chętnych do jedzenia było więcej
Dojechaliśmy do miejscowości Kayes. W okolicy jest ładny fort zbudowany jeszcze przez francuzów i wodospad, niestety obok budowana jest już zapora, więc pewnie dni wodospadu są już policzone.
Kto buduje? Oczywiście Chińczycy, Od Mali widać że Europa walkę o Czarny Ląd z chińczykami zdecydowanie przegrywa na całej linii. Widać już sporo ciężarówek chińskich, a i za kierownicą często widać dziwnego, skośnookiego kierowcę.
Chłopaki ponownie pozdrawiają zakład przy Modlińskiej, który podobno profesjonalnie przygotowuje auta do wypraw. Pewnie pomylili wyjazdy na długi weekend majowy z prawdziwym wypadem. Ewidentnie widać, że po zainkasowaniu od Zbycha niezłej sumki powsadzali niezły syf zamiast solidnych akcesoriów.
Dookoła pełno baobabów no i kup jest zdecydowanie mniej w Mali w porównaniu do Senegalu. Jadąc jeszcze po dziurach Senegalu wpadłem w niezłą dziurę, ale widelec na szczęście to wytrzymał. Ceny paliwa (benzyny) w Senegalu to prawie 1,5 euro / litr, diesel jest tańszy. Na tych dziurach pojawia się przewaga motocykla nad autem. Chłopaki muszą mocno pracować aby nie tracić zbyt dużo. Wyciągnęli wreszcie gnijącą tapicerkę z tyłu, która przyjęła kilkanaście litrów wody w dniu wyjazdu .
Ja gorąco pozdrawiam firmę odzieżową Modeka, której spodnie motocyklowe full wypas na wyjazd sobie kupiłem. Miały być na każdy sezon etc. etc. Faktycznie na mróz i chłody są OK. Ale już wczoraj temp. zbliżyła się do 30 stopni. Wcześniej powypinałem z nich wszystkie wewnętrzne warstwy. Niestety po kilku godzinach jazdy w samych spodniach na koniec dnia bałem się, że przy zsiadaniu z motoru skóra pozostanie z dupska na siedzeniu. Przyparzyłem sobie cztery litery elegancko, dzisiaj od rana to samo. Musiałem sobie wpiąć wewnętrzną warstwę ponownie i gorąco jak w piekle, ale przynajmniej mogę siedzieć . Tak to już jest, że jak coś jest do wszystkiego to w rzeczywistości do niczego.
Trochę komary zaczynają dokuczać. Na ulicy pojawiły się pierwsze stada małp
Pozdrawiamy
PS
Maciek w sposób szczególny dziękuje Mamie za karteczkę na dzisiejszy dzień
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)