• » RiderBlog
  • » zwyszomi
  • » Dzień dziewiętnasty: nigdy nie mów nigdy (poniedziałek 14-1)
Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

15.01.2013 21:16

Dzień dziewiętnasty: nigdy nie mów nigdy (poniedziałek 14-1)

Były dni ciężkie, były granice głośne były spotkania trudne, ale tego czego człowiek doświadcza wjeżdżając do Nigerii, słowami opisać się nie da. Chaos, pierdolnik, mnóstwo ludzi i jeszcze raz chaos.

Wjechaliśmy z Beninu rozpędem prosto do Nigerii, po tablicy przy drodze zorientowaliśmy się, że to chyba Nigeria.

Trzeba był dać z buta z powrotem dobrych parę metrów, żeby się wymeldować z Beninu a potem rozpocząć proces logowania do Nigerii.

Najpierw pojawił się pogranicznik Victor, piepszył i piepszył jaki to on teraz ma kłopot z Nami, że musimy go przekonać że nie zostaniemy terrorystami, że nie trzeba będzie nas deportować na Nasz koszt kiedy stwierdzimy, że chcemy zostać w tym zajebistym kraju do końca Naszego życia, że oto Nasz los jest teraz w jego rękach. Można było szybko powiedzieć co my myślimy o jego misji ale obawa zachodziła że wtedy w tym syfie będziemy siedzieć cały dzień. Przytakiwałem, dyskutowaliśmy o sytuacji geopolitycznej chyba od 19 wieku, poklepywałem po ramieniu, przybijaliśmy piątki, w końcu po 2 godzinach wybąknął: po 50 euro wyskakiwać chłopaki. Zaczęły się negocjacje, znowu poklepywania, udowadnianie że mamy wystarczającą liczbę kasy na ew. deportację, itp. Furorę zrobiła moja wirtualna karta kredytowa z mBanku, mówię, że kasy nie mamy bo posługujemy się jedynie kartami. Pan ogląda przezroczystą kartę i coś kręci głową, nie dowierza moim zapewnieniom że to karta super gold, nowość w Europie. Przy okazji oględzin wyszło, że akurat jest nieważna, ale przekonałem Pana że data na karcie w Polsce to data wydania karty a nie data jej ważności.


Na przejściu granicznym

Trochę się potargowaliśmy i w końcu pojawiła się nić porozumienia i Victor wsiadł na motorek i mówi: za mną. Przejechaliśmy ze 3 km przez jakąś syfiastą wioskę wreszcie wjechaliśmy w las, trochę mieliśmy cykora, że coś kombinuje, ale w lesie akurat znajdował się posterunek graniczny i urząd celny. Po co zrobić go tam gdzie jest przejście, mogłoby być przecież za łatwo.
Victor rozpoczął proces szykowania pieczątek, niestety u celników bez Karnetu się nie udało, tym razem dopilnowaliśmy odpowiednich pieczątek.
(Dla tych co wybierają się pojazdem przez zachodnią Afrykę, CPD jest wymagany w Senegalu i Nigerii, w innych krajach nikt się na razie o to nie pyta).

W końcu Victor się wykokosił z pieczątkami i już myśleliśmy, że możemy zrobić dzidę przez Nigerię. Victor powiedział, że jego pieczątka jest tak zajebista że utoruje wszystkie inne kontrole. Nie dodał tylko że przez kolejnych 5-10km będzie ich ze 20. Ujechaliśmy parę metrów zaczęło się, na drodze pojawiły się deski ponabijane gwoździami, jak nie zauważysz to koła do wymiany. Posterunek pierwszy kontrola książeczek szczepień, potem czegoś tam, potem kontrola poprzedniej kontroli.  Następna kontrola wcześniejszej kontroli. Do pewnego czasu liczyliśmy, potem już nie było sensu. Po ok 20 kontrolach, na których sprawdzono czy aby pieczątka w paszporcie jest, pytaniach skąd i dokąd, uściśnięciu chyba ze 200-tu dłoni poczuliśmy wolność.

Nie można powiedzieć, że ludzie byli nieuprzejmi, wręcz przeciwnie, ale jak kontrola jest za każdym zakrętem, kontrolujący jest ubrany w dres i klapki, a przy nodze, albo na ręku ma przygotowany Ak-47 to brakuje nieco komforciku. Jedziesz macha na Ciebie najpierw kijem bambusowym, jakby Ci chciał w łeb przyłożyć, po paru sekundach jesteśmy przyjaciółmi, tylko że to wszystko trwa, trwa i trwa. Słońce pali nie miłosiernie, dobrze powyżej 35 stopni, w ciuchach motocyklowych człowiek się rozpływa.


Nowa atrakcja: prosiaczki na drodze


Raz tylko się pomyliliśmy, jechałem pierwszy zatrzymali  kijem i deską z gwoździami, szybko się kapnąłem że coś jest nie tak, rzuciłem w słuchawkę spierd…. i udało się. W lusterkach tylko wymachiwali tymi swoimi kijaszkami.

O dziwo policja jest bardzo życzliwa i wszyscy zapewniają, że Nigeria to teraz taki bezpieczny kraj, że wręcz trzeba jechać nocą, nie zaryzykowaliśmy. Za dużo postów się w necie naczytałem co w Nigerii dzieje się na drogach po zmroku.

W sumie po ok 3 godzinach od granicy przejechaliśmy ok 10 km. Adrenalina aż się z Nas wylewała, zatrzymaliśmy się na szybkie żarcie żeby przegrupować dymiące od emocji mózgi. Przed nami miasto Abeokuta i konieczność wymiany kasy.
Co się dzieje w dużym nigeryjskim mieście w dzień roboczy nie sposób opisać. Wygląda na to że Bangkoku nie ma korków, w Sajgonie jest cicho jak na koncercie Chopinowskim w Łazienkach a Bobmaj nie jest zatłoczonym miastem.

Ciąg dalszy serii: przewozy motocyklowe

Sodoma i Gomora do potęgi 3, przez miasto przebijaliśmy się ok 3 godzin, żadnego błądzenia po prostu chęć przejechania  z jednego na drugi koniec miasta. Potem chłopaki poszli szukać Lombardu żeby wymienić  kasę, nie zdążyłem zejść z motoru już po aucie łaziło paru szperaczy i ciekawskich, wokół motoru zebrało się z 50 osób, każdy coś krzyczał, chciał się czegoś dowiedzieć, każdy czegoś dotykał, ktoś się drze bo akurat łapą złapał za gorący tłumik. Po prostu totalny odlot.

Upał, zmęczenie, adrenalina, przyznaję że przez chwilę zrobiło mi się ciemno w oczach. Jak 2 lata temu po Andaluzji zrobiłem 258 km w ciągu dnia w upale 49 stopni czułem się znacznie lepiej. 

Nigeryjski syfek przydrożny

Na koniec dojechaliśmy do dwupasmówki z Lagos do Benin City, zaliczyliśmy już tylko 2 kontrole policyjne i praktycznie doczołgaliśmy się do hotelu.


Chłopaki jeszcze pojechali wymieniać olej

Właściwie nic się konkretnego nie stało, ale suma wszystkich zdarzeń spowodowała kryzys w psychice. Prysznic, browarek, dobra kolacja i wróciliśmy do formy             

Najgorsze, że do Kamerunu jest jeszcze spory kawałek. W ramach rekonwalescencji planujemy plażowanie pod górą Kamerun.

W Nigerii w miejscach gdzie w każdym kraju jest jakiś drogowskaz (nawet w Afryce) są napisy w stylu: pamiętaj abyś płacił podatki, Bóg jest wielki, psalm któryś tam i takie tam pierdoły.

Autorzy mapy Nigerii (podobnie jak mapy Mali) powinni być rozstrzelani na miejscu, albo za karę powinni z tą swoją mapą sami przejechać dany kraj.

Trzeba kończyć bo światło miga więc pewnie za chwilę znowu wyłączą na kilka godzin.

Jesteśmy pomiędzy Abeokutą a Benin City, zdecydowanie najtrudniejszy dzień za Nami. Chłopaki chrapią aż miło

Nigdy nie mów nigdy, zawsze może być jeszcze gorzej :)

Komentarze : 3
2013-01-23 19:08:44 zwyszomi

Ksera wszelkichdokumentów do podstwa. Zabraliśmy po kilkadziesiąt sztuk ale zostało już tylko kilka.
Polecam jak ktoś wyrysza

2013-01-16 22:33:43 EasyXJRider

Co do kart kredytowych to skojarzyło mi się cos takiego: Mój znajomy urodzony w RPA poradził mi, aby podróżując przez Afrykę mieć przygotowane sporo zalaminowanych kserówek prawa jazdy (i innych dokumentów). Jak Ci zabierają prawo jazdy i każą przyjść później, dajesz kserówkę i jedziesz dalej...

A tak poza tym, to ja już za bardzo zdziadziały jestem. Na coś takiego raczej bym się nie pisał.

2013-01-16 21:03:23 Rave1337

właśnie tak powinna wyglądać prawdziwa przygoda a nie jakieś "pamiętniki z wakacji", trzymam kciuki i czekam na kolejne raporty ;)

  • Dodaj komentarz