23.01.2013 18:56
Dzień dwudziesty ósmy: czy to już koniec? (środa 23-1)
Warunki hotelowe opisane wczoraj nie dały się przewidzieć bo hotel z zewnątrz wyglądał znośnie
Plan był prosty, dojechać sobie 70 km do Brazzaville, przeprawić się promem do Kinszasy i pomknąć w stronę Angoli.
Asfalt po kilku dniach, aż trzeba było zrobić
zdjęcie
Problem nr 1. Dojechać na przystań promową w Brazzaville kiedy można jechać min. na trójce. Afrykańskie stolice bywają zakorkowane. Dowiedziałem się, że jak zaczyna migać lampka o ciśnieniu oleju i świeci lampka z błędem na pomarańczowo to potem kolor pomarańczowy zmienia się jeszcze czerwony.
Ale miasto przejechałem i dotarliśmy do portu.
No cóż a w porcie …
Zaczęliśmy od wybrania sobie pomocnika od załatwiania formalności, po angielsku ani w ząb ale miał kolegę co coś mówił, a ów kolega siedział cały dzień w tym samym miejscu.
Nie jedliśmy rano śniadania, bo w przewodniku napisali że są tylko 2 samochodowe promy dziennie więc chcieliśmy zdążyć na ten pierwszy.
Zaczęły się papiery… Kogo się nas pomocnik Willy nie spytał o prom do transportu samochodów patrzyli na niego dziwnie. Ktoś mu powiedział że prom odpływa o 12 w południe więc zaczęliśmy od wymeldowania się Kongo, co poszło łatwo i zaczęliśmy szukać posiadacza okrągłej pieczęci do karnetu celnego. Zajęło to mi 2 godziny. I już jedziemy do miejsca, z którego mamy podobno odpływać, po czy Willy pyta o coś napotkanego gościa. Jak zobaczyłem minę Willego wiedziałem że nie jest dobrze. Poszliśmy do kolegi Willego, mina kolegi była jeszcze gorsza bo musiał nam o tym powiedzieć. Prom podobno i był ale się popsuł i może przypłynie za tydzień, dwa a może i za miesiąc, kto to wie?
K… m… to jedno co mi do głowy w tej chwili przyszło.
Pojawił się plan B. Musi być coś co pływa pomiędzy tymi dwiema cholernymi stolicami. Były – barki towarowe.
Znowu godziny chodzenia, dowiadywania się etc. upał niemiłosierny, myślałem że się roztopię. Po kilku godzinach pojawiła się nadzieja. Jest barka, z której wyładowują mąkę, jak skończą to będzie wracać do Kinszasy, w piątek albo sobotę !!!
Przy zbieraniu jednej z koniecznych pieczątek w portowym komisariacie byłem świadkiem katowania dwóch młodych ludzi. Pewnie cos przeskrobali, byli połączeni kajdankami, ludzie wokół cos krzyczeli, nie byłem pewny czy na policjantów czy na owych dwóch. W każdym razie szef (który miał nam cos podstęplować) darł ryja na Wszystkich, a jego kolega, przyniósł jakiś bicz z wypustkami i zaczął okładać tych dwóch kolesi na zmianę: biczem i butem. Szok: Sodoma i Gomora w najczystszej postaci. Pierwszy raz w życiu wziąłem obcej osobie butelkę wody i musiałem się napić bo kosmiczna temperatura, brak śniadania, pot lejący się strumieniami spowodował że pierwszy raz w życiu zrobiło mi się ciemno przed oczami.
Po kolejnych godzinach, opłatach, stempelkach i odwiedzeniu wszystkich możliwych okienek, biur i gabinetów, wykonaniu setek uścisków dłoni, pojawiła się informacja że może barka odpłynie w piątek?
Potem wytropiliśmy właściciela barki od mąk, okazało się że za dodatkowe 5 USD jest w stanie przyspieszyć odpłynięcie barki. Zgodziłem się
Teraz nadszedł proces załadunku samochodu i motoru na barkę.
Samochód wciągnęli na barkę, dźwigiem portowym na 4 hakach
mocowanych do kół. Niby nic wielkiego, ale jak widzieliśmy
w jakim jest stanie samochód jakiegoś miejscowego
nieszczęśnika to adrenalina aż buchała w głowach. Łańcuchu
porobiły mu wszędzie ślady w karoserii, dziury, rysy, wgniecenia.
Nawet koło mu hakiem rozwalili.
W naszym poszło trochę lepiej, Maciek wszystkich pilnował, w
rezultacie samochód stoi na barce z wielgaśnym gwoździem w
oponie ale powietrze się na razie trzyma.
Do motoru tez już podchodzili z jakimiś łańcuchami, nawet nie chciałem myśleć jak mógłby wyglądać po takim eksperymencie. Znalazł się kawałek blachy, rzucony między brzegiem i barką i co, trzeba zamknąć oczy, gaz na maksa, zapomnieć o jakichś debilnych migających kontrolkach i dzida na barkę, żeby tylko wyhamować i nie przejechać, bo rzeka Kongo to duża i pewnie głęboka rzeka. Udało się.
Jeszcze dogadaliśmy się z kierowcą barki (który na niej mieszka w kontenerze razem z małżonką) aby przypilnowali naszych skarbów i co, o godz. 16 zeszliśmy z barki. Wstaliśmy dzisiaj o 5:30, non stop na nogach, z jakimś łykiem wody. Jak wrócę to muszę sobie obejrzeć jeszcze raz the way back, żeby się tak bardzo sobą nie podniecać.
Dojechaliśmy do hotelu i co, i full. Następny: full. Zaczęło się robić nieciekawie. W końcu strzał w dziesiątką. Mam kran z ciepłą wodą, jak tego używać.
Od wieczora przez całą noc lał deszcz
Finał operacji jest taki że nasza barka podobno ma odpłynąć jutro. Mamy na niej być o 10 rano
Pozdrawiamy
PS
Jak wrócę, a na pewno kiedyś wrócę to chyba za
coś powieszę kogoś z BMW. Motor z przebiegiem 2500 km jedzie do
Afryki, pokonuje metrowe kałuże i glinianki a psuje się jakiś
cholerny wiatraczek.
Na krótko podłączony nie kręci.
Czy to 100% oznaka że nie da się nic z nim zrobić. Jak ktoś ma
jakiś pomysł prośba o info
PS1
Gdzie my właściwie jesteśmy. Paszporty posteplowane że wyjechaliśmy już o 10 rano. Jest 19 a właśnie wrócilismy z zakupami do hotelu.
Może dopierojutro ktoś z pograniczników zauważy ten delikatny szczególik :) Ot Afryka własnie, swoboda ruchu zawsze i wszędzie.
PS2
Spotkaliśmy naszego znajomego Niemca. Jest od kilku dni totalnie wku... Okazało się że za wszystkie przejazdy płacił z góry w Berlinie a teraz musi to robić jeszcze raz. Nawet sobie łódke wynajął aby go przewiozła do Kinszasy. Promy pasażerskie pływaja normalnie. Kto normalny placi za cokolwiek z góry w Afryce :) Panie Niemiec "ordnung muss sein"tutaj nie działa
Komentarze : 4
Się dzieje. Się zazdrości w Polsce Waszych przygód. I zmaga się ze śniegiem, choć to - muszę przyznać - słaba przygoda. Powodzenia!
Świetny blog, musiałem się cofnąć do początków, żeby przeżywać trasę wraz z Wami. Jednego nie kumam, jak się wrzuci elektryczny silnik do wody, to się zrobi zwarcie i po silniku. Czemu się dziwisz, że wiatrak nie chodzi?
Uch... Wasze opisy tylko utwierdzają mnie w dawno podjętej decyzji, że jak już zjeżdżę północ, to raczej ruszę na wschód, niż do "kolebki ludzkości".
Powodzenia życzę i dużo farta.
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)