01.09.2014 19:09
Dzień 35. Tour de Sinai (ver. 2.0)
Ta…. są takie dni, o których się nie pamięta nazajutrz, a są takie, do których się wraca wspomnieniami latami. No i chyba taki właśnie dzień mam za sobą. Ale po kolei …
Poranek w Safadze bardzo OK, chociaż powstał mały zgrzyt przy płaceniu za pokój. Powód, no cóż standardzik, cena podana wczoraj dzisiaj urosła o 100%, że podobno była podana za osobę a nie za pokój. Powiem szczerze, że jakoś kłócić mi się nie chciało. To tak jakbyś miał na bazarze w ręku banana i pytał sprzedawcę o cenę. Bierzesz banana a sprzedawca mówi, że podana cena była za jabłko. Ale … , tak naprawdę to za takie warunki trzeba i tak sporo więcej zapłacić, tyle przynajmniej płacili inni jak ich podpytałem dzień wcześniej wieczorkiem.
A zatem kierunek na północ
Ponieważ w Egipcie nigdy w tych ich „kurortach”
nie byłem więc odbyło się zwiedzanie Hurgady. No cóż
powiem tak, trochę to mi przypomniało kubańskie Varadero, gdzie
jest fragment lądu odcięty od świata zewnętrznego i ludziom tam
przebywającym wydaje się, że właśnie poznają kulturę i specyfikę
kraju, w którym się znajdują. Pamiętam, że wtedy ze
Szwagrem byliśmy w wielkim szoku jak można zbudować inną
rzeczywistość. I chyba podobnie jest w Hurgadzie, gdybym miał tam
siedzieć 2 tygodnie, albo bym sobie w łeb palnął po kilku dniach,
albo należy wziąć ze sobą trochę wódeczki i jakoś te 2
tygodnie przesiedzieć.
Ale oczywiście szanuję tych, którym się tam podoba, ja jednak zdecydowanie odbieram na innych falach.
Z Hurgady kierunek Suez i przejazd na półwysep Synaj. Jest parę stówek, ale droga całkiem dobra, często 2 pasy więc jakoś się jechało.
Trochę szkoda, że morze
odgrodzono murem.
Do tego przyjemny chłodek, nie więcej niż 35 stopni, no i brak tego gorącego wiatru. Można sobie było oglądać morze czerwone, płynące statki i takie tam. Chyba jedynym kłopotem była nawigacja, która już od kilku dni poważnie nawala. Objaw jest taki, że po 2-3 godzinach urządzenie odwala cuda, wyłącza się i włącza, albo przechodzi w tryb podłączenia do komputera i takie tam. Z drugiej strony człowiek się nie nudzi i przynajmniej nie uśnie, bo ciągle trzeba coś gmerać.
Mapy Egiptu okazały się na tyle dokładne, że przeprawa przez kanał, wyszła przez oborę u chłopa na wsi. Trzeba więc było zacząć używać własnego rozumu i po odczekaniu w przeróżnych kolejkach wreszcie wjazd pod kanał sueski.
Parę innych tuneli, w których byłem robi większe wrażenie, ale ten jakby nie patrzeć miał swoją symbolikę…. oto nastąpiło takie mini pożegnanie z Afryką. Była zatem mini gęsia skórka, bo czuć coraz bardziej, że cos się kończy.
Jak się spojrzy na mapę to do Jordanii/Izraela prowadzi prosta droga przez półwysep, trzeba przejechać 250 km i widzisz już zupełnie inny świat. Pod warunkiem jednak, że tam dojedziesz. Najpierw nastąpił obiad, w postaci ciasta w kształcie rolady (bo akurat nic nie było), zdrowe odżywianie to podstawa.
I tak sobie jedziemy ...,
... i tak sobie wyobrażam jak wezmę prysznic, i tak planuję,
aż tu po 70km check point i debilny policjant wymachuje łapami
żeby zawracać.
Myślę, że nie wypada pisać dosłownie
stenogramu rozmowy z tym matołem, ale finał był taki że po
godzince znowu jechałem, z tym że po tej samej drodze co
wcześniej tylko w przeciwnym kierunku. I dobrze, że piszę to
kolejnego dnia bo pewnie by mi z sieci zdjęto ten wpis. Więc
powiem łagodnie. Jak myślicie co się dzieje pod kaskiem kiedy się
dowiedziałeś, że… Twoje marzenia o wyżerce i kąpieli
właśnie poszły się jeb…, masz to pokonania 70km a potem
jeszcze mały objazd tak na oko ekstra 420 km przez Sharm el
Sheikh, plus oczywiście bazowe 250km. Czyli w sumie zamiast 180,
które Ci zostały trzeba cyknąć 740 km. Na drugi raz
zabiorę ze sobą baseballa, zawsze to będzie prościej zabić takich
debili. To nie są pretensje, że droga zamknięta dla
turystów. Skoro nie potrafią sobie poradzić, z
ekstremistami to tylko świadczy o tym jak Egipt jako państwo jest
słabe, ale nich mi ktoś wytłumaczy, dlaczego nie ma o tym fakcie
żadnej informacji na początku drogi, dlaczego posterunek
zawracający turystów z drogi jest po 70km a nie po 1km
?!
Przez chyba godzinę kask po prostu podskakiwał od wypowiadanych słów nt tego niepełnosprawnego umysłowo kraju. Tak bo wg mnie ten kraj jest totalnie niepełnosprawny umysłowo, co za chwilę postaram się udowodnić.
No dobra minęła godzina, może 2 emocje opadły bo jazda motorem z emocjami pod czaszką to nie jest dobry pomysł, więc … już sobie człowiek planuje jak może uda się dojechać do Sharm tak ciut po zmroku tylko. Bo jest prawie 6-ta a do Sharmu zostało 250 km. Jeszcze mały stop na kolkę i wodę, zostało 210 km i dzida na spanko w Sharmie. Po 10km check point i hasło „no way”. I tutaj znowu powinna być sekcja na pewne monologi, ale niech sobie każdy z czytelników dopowie. Tym razem jednak wersja tourist friendly, tzn. nie ma wynocha tylko czekać na konwój. Podczas wcześniejszej przygody zapodana została opcja konwoju, ale konwoje na tamtej drodze nie były w ogóle wspierane. Ale tutaj są… Mówię do kolesia, że trzeba dojechać do Sharmu na nocleg, koleś kiwa głową, że yes yes, tylko trzeba czekać godzinę. Ku… mać baranie nie widzisz że za godzinę zrobi się akurat ciemno, żadnego konwoju nie potrzebuję, ale jak tak bardzo nalegasz to odpalaj te machinę i w drogę póki jasno i bezpiecznie. Ale … ale wg tych kretynów, znacznie bezpieczniej jest jak się jedzie po nocy. Więc … czekanie godzinę, aż za padnie zmrok. Oczywiście w tym samym czasie wszystkie samochody są przepuszczane i nikt nie sprawdza, czy w środku jest jakiś zagraniczniak czy też nie.
W końcu minął czas, zrobiło się idealnie ciemno i konwój jest gotowy do drogi, czyli my i jakiś matołek w policyjnym samochodzie z karabinem, który prawdopodobnie rozwala wszystkich potencjalnych islamistów swoim wzrokiem, bo zanim by się ustawił do strzału to by chyba go wynieśli razem z tym jego samochodem. Dobra wiadomość była taka, że mimo że do Sharmu dojedzie się o 11 w nocy zamiast o 8-9 to jednak będzie można jechać za samochodem, korzystając z jego świateł. O ile akurat je ma.
No i konwój ruszył, najpierw problemy z dopasowaniem prędkości, ale w końcu zaczęło żreć. I tak żarło, żarło i po 10-15km przestało. Kolesie zatrzymali auto i powiedzieli go, go .. Jak to a konwój?
A kto mówił, że konwój będzie do Sharm. Władze Egiptu uważają, że niebezpieczny odcinek to 10 km, więc po jego przejechaniu jedź sobie sam. Czyli 230 km po ciemaku. Już kiedyś pisałem o tym co się dzieje na egipskich drogach po zmroku, ale wtedy z perspektywy pasażera. Teraz wersja full wypas. Rodzina czyta więc może szczegółów opisywać nie będę, a poza tym tego opisać nie sposób, to trzeba przeżyć. Jedzie auto, na długich oczywiście, przestajesz cokolwiek widzieć na 500m przed bo szybka w kasku do takich eksperymentów nie jest przygotowana, a ostatnie 200m to można też i oczy zamknąć, nie ma różnicy. Oj długo jeszcze mi się ta nocna jazda po nocy będzie śnić. To było prawdziwe igranie z przeznaczeniem. Ale na szczęście wygrane.
W Sharmie nie było spania w luksusach turystycznych, tylko w jakimś ośrodku szkoleniowym dla adeptów sztuki hotelarstwa. Myślę, że gdyby przyszło spać w koszu na plaży też człowiek byłyby zadowolony. Po przesiedzeniu 15 godzin na motorze naprawdę jest wszystko jedno.
I tak się zastanawiałem o co tym ludziom chodzi na różnych forach podróżniczych dla zmotoryzowanych, dlaczego się tylko dopytują jak tutaj Egipt pojazdem własnym ominąć. Jakieś cuda wyprawiają z transportem pojazdu przez przeróżne inne kraje. Kiedyś chciałem nawet im odpisać, że chyba nie powinni brać się za podróżowanie jak nie chcą przejechać przez jakiś kraj. I tak sobie teraz myślę, że po tych kilku dniach w Egipcie chyba zrozumiałem co oni mają na myśli i chyba mają rację.
Jak ktoś przez ten kraj przejechał własnym pojazdem i ma inne zdanie to oczywiście je szanuję, ale prywatnie uważam, że jest to kraj upośledzony umysłowo. Piszę o kraju a nie o ludziach, mam na myśli idiotyczne przepisy, procedury i zachowania przede wszystkich wszelkiego rodzaju urzędników i funkcjonariuszy. Nie wiem co by się musiało stać, żeby jeszcze kiedykolwiek musiał tutaj się pojawić z własnej woli. Jest tyle fajnych miejsc na świecie na wypoczynek i ten ekstremalny i ten rodzinny, że naprawdę nie muszę tutaj wracać. Ostatnim ich osiągnięciem jest np.: podniesienie opłat wizowych i to tak o 100%. Jak pisałem nie chcę oceniać ludzi, bo przecież mogło się zdarzyć tak że los postawił na mojej drodze jedynie członków stowarzyszenia egipskich idiotów i kretynów, i stąd te negatywne nastawienie :)
Sam Sharm też nie powala, chociaż w porównaniu do Hurgady to zdecydowanie ciekawsza opcja, chociaż ceny jak z kosmosu. Nie mówię o noclegu bo ten akurat był za 13 USD, ale napój w sklepie jest średnio 2-3 razy droższy niż w innych miejscach.
Sharm el Sheik by night
Oj jak się zsiada z motoru o
23ej to kondycja jest słaba. Przy okazji jeszcze raz pozdrawiam
złodzieja z barki: i jak fajnie się chodzi w moich spodenkach
rowerowych, ty egipski matole? Bo mi się tutaj zadek się totalnie
odparza. Żeby Ci ten twój mały egipski ptaszek
sparszywiał, a najlepiej odpadł.
I po zejściu z motoru stwierdziłem, że chyba jeszcze nigdy w życiu tak nie śmierdziałem, zarówno ja, jak i to w co byłem ubrany :(
Dystans: 930 km. Total: 14 412 km
Czas: 15 h
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)