17.08.2014 13:28
Dzień 31... 32. Ćwiczenie na cierpliwość.(ver. 2.0)
Pobudka w Abri
I taka ciekawostka i komunikat dla polskich drogowców. Panowie da się, naprawdę da się zrobić drogę, którą mkną jeden za drugim 10-12 osiowe ciężarowe potwory, wyładowane bo brzegi i … i nie robią się z tego powodu koleiny. Droga ma już lat 7 i nie ma a ni jednej koleiny. Może zatem zamiast rozpisywać przetargi i wybierać zawsze najtańszą ofertę trzeba przyjechać tutaj i może się zapytać z czego powinien być zrobiony asfalt? Wtedy nie będziemy mieli komicznych zakazów ruchu ciężarówek przy temp. Pow. 30 stopni?
Ostatnie kilometry w Sudanie.
No i jesteśmy w Wadi Halfa
Oj dziwnie jakoś, nie ma dokąd jechać. Droga wprawdzie nówka asfaltowa, ale … zamknięta. Na drugim jej końcu czeka Egipt. Niestety kraje te od X lat toczą spór terytorialny o kawałek pustyni w kształcie trójkąta, czego efektem jest to, że są to jedyne 2 kraje w Afryce z brakiem normalnego przejścia granicznego. Ale 2 lata temu oba kraje w końcu zrobiły drogę przez pustynię, zbudowały infrastrukturę i…i czekają aż przejście się otworzy. I tak się otwiera przez 2 lata i podawane są ciągle różne daty i kiedy wyjeżdżaliśmy to było napisane w lokalnej prasie że teraz to 15 lipca na bank będzie otwarte. Kilka dni temu, pojawiła się wiadomość, że na pewno 12 sierpnia. Pytając dzisiaj że może 25 sierpnia. Nie ważne jakie są prognozy, ważne jest to że my raczej się na nie, nie załapiemy. Pozostaje zatem czekać na nie mniej sławny, by nie powiedzieć kultowy prom kursujący pomiędzy Aswanem a Wadi Halfą. Prom ma parę wad, między innymi taką, że pływa raz w tygodniu. Z Wadi odpływa we wtorki, a mamy niedzielę, więc…. głową muru nie przebijesz, a motorem zbiornika Nassera nie pokonasz więc … ćwiczymy cierpliwość.
Dojechaliśmy do Wadi Halfa, spotkaliśmy się z nie mniej sławnym Mazarem, posiadaczem motocykla Kawasaki 650 o niesamowitej historii, Mazar zakwaterował Nas w najlepszym lokalnym hotelu i właśnie jesteśmy po pierwszej drzemce, bo chwilowo wody nie było więc nawet umyć nawet się nie dało. Hotel fajny, taki różowy, położony blisko jeziora Nassera.
Wygląda, że woda w zbiorniku jest lepsza niż w płynącym Nilu. Wczoraj ostatecznie nie odważyłem się na prawdziwą kąpiel w rzece, bo ilość niesionego osadu była naprawdę niezła.
Dalej są problemy z nawigacją i dodatkowo z kamerą Rafała. Jak widać elektronika przy takim ciągłym słońcu lekko wysiada. Chociaż robi się chłodniej. Dzisiaj do południa było tylko 35 stopni.
Midhat, brat Mazara opowiedział Nam historię jego motocykla.
Parę lat temu tą samą trasą jechał sobie pewien Niemiec. W
okolicach Wadi Halfy zobaczył gromadkę hien. Postanowił je
sfilmować. I tak się w tym filowaniu zatracił, że nie zauważył
kiedy hieny go okrążyły i zjadły. I wszystko się ciągle
nagrywało. Po paru dniach odnaleziono Niemca (a dokładniej
jedynie jego głowę i fragmenty dłoni), obejrzano zawartość kamery
i wiedziano już co się stało. Zawiadomiono rodzinę, odesłano
szczątki Niemca do kraju, ale rodzina nie chciała płacić za
transport motocykla. Postał chyba 2 lata u celników w WH,
po czym wystawiono go na sprzedaż. No i nowym właścicielem został
Mazar. Ciekawe jak to jest kiedy odpala się taką maszynę każdego
dnia?
Podobno Midhat z Mazarem załatwili nam transport motorów razem z nami na promie pasażerskim. Jeżeli to okaże się prawdą to będzie mały plus bo w Aswanie nie trzeba będzie czekać na barkę z motorami. Ale uwierzę jak zobaczę motory na pokładzie promu.
I jeszcze szacun dla sudańskich mrówek. Ruszamy jutro i na motor pakuję nówkę butelkę coli 0.5l. jak zwykle. Dojeżdżam do WH (jechaliśmy bez zatrzymywania się, raptem 180km) i patrzę że butelka do połowy pusta. Okazało się że przeciekała, no trudno tutaj taka butelka kosztuje 1.5 PLN więc strata nie wielka. Wyjmuję butelkę patrzę a tutaj pełno mrówek łażących po kałuży z Coli. Skąd mrówki na motorze, który się dzisiaj nigdzie się nie zatrzymał. Widać musiały się dosiąść podczas jazdy, jak wyczuły smak kapiącej coli. Za umiejętności wsiadania na pędzący motocykl, najwyższe słowa uznania. J
Widoczki i życie w Wadi Halfie
Zakupy w lokalnych budach
Mielenie kawy w lokalnej kawiarni
No cóż w hotelu wiele rzeczy brakuje, w tym lusterka
ale za to jest restauracja
Totalna moda w Sudanie, widac są fanami Mad Maxa lub Gladiatora. Na dużych autobusach to wygląda jeszcze lepiej.
Tam za skałą jest Egipt.
Dystans: 180 km. Total: 13 029km.
Pozdrawiam
PS
Dreams come true. W Sudanie nie napotkaliśmy nawet najmniejszego remonciuku drogi. Jakie to piękne uczucie nie jeździć w piachu i pyle.
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)