Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

15.08.2014 21:54

Dzień 28. Dzień gospodarczy. (ver. 2.0)

Właściwie nic się nie wydarzyło , chociaż parę smaczków było.

Trzeba wiedzieć, że Sudan jako jedno z nielicznych państw na świecie wymaga tzw. rejestracji. Polega to na tym że, licząc od daty wjazdu masz 3 dni na odwiedzenie w Chartumie Ministerstwa, w którym po uiszczeniu opłaty ok 40 USD dostajesz w paszporcie stosowną naklejkę. Bez niej nie wyjedziesz z kraju, ot taki dowcip. Trzeba o tym wiedzieć, bo jak ktoś nie wie to może przeżyć przykre chwile podczas próby wyjazdu. Teoretycznie takie coś można by zrobić na granicy, tak mówią przewodniki, ale akurat pytaliśmy i na przejściu z Etiopią powiedziano Nam, że czegoś takiego nie oferują więc nawet jak nie masz tego w planie to musisz gnać do stolicy i to w całkiem dobrym tempie. W owym Ministerstwie panuje Sajgon totalny więc czasami lepiej poprosić gościa z hotelu by to zrobić za Ciebie, gość bierze prowizję 4-5 usd a Ty masz święty spokój i za 2h masz paszport z powrotem. Tak też zrobiliśmy. Ja w międzyczasie pogrzebałem przy motorze, Rafał pojechał zmienić opony.

Wraca koleś z paszportami i mówi: „Mister, problem”. Okazało się, że sprawa dotyczy Rafała, bo ma 2 paszporty co się totalnie nie spodobało urzędnikom. W starym po wbiciu wiz w Berlinie przed wyjazdem okazało się, że brakuje miejsca na to co będzie wbijane po drodze więc wyrobił sobie drugi, co skutkuje przedziurkowaniem starego, oczywiście wszystkie wizy były nie dziurkowane, standardowa procedura i nigdzie nikomu to nie przeszkadzało, nawet przy wjeździe do Sudanu. Udał się zatem Rafał ponownie z tym kolesiem

i po 3h wrócili z meldunkiem.

Okazało się, że rozwiązanie polegało na tym, że w obecności Rafała, jeden z urzędników wpadł na pomysł i zszył 2 paszporty robiąc jedna książeczkę i teraz było OK :)

 

Wspominany wczoraj Midhat, poopowiadał nam trochę historii nt. Etiopii. Okazuje się, że z tym zabitym osłem miałem trochę szczęścia. On kiedyś jechał autem też puknął osła, to w innym mieście już czekała na niego policja i spędził ze 2 dni, czekając aż wszystko zostanie wyjaśnione. Zna też przypadki, zawracania gości z granicy za rozjechana kurę etc. i to wcale nie są żarty. Co do rzucania kamieniami to mówi że to standard. On kiedyś wybrał się do Etiopii rowerem. Zjeżdżał z góry miał na liczniku z 70 km/h po czym jakiś gnój włożył mu kij w szprychy, ledwo przeżył. Miał ochotę gnoja zabić. I taki to oto ten kraj Etiopia. Kraj wielu ludzi niedorozwiniętych umysłowo lub po prostu debili. Zdecydowanie największa porażka i rozczarowanie tego wyjazdu. I to już nie chodzi o moje prywatne emocje związane z nieszczęsnym osłem, ale też ostatniego dnia parę kamieni w moją stronę poleciało, a na koniec gnój rzucił mi pod koła butelkę PET. Zatem zanim pojedziesz do Etiopii zastanów się 2 razy. W rejonie na północ od Addis zdecydowanie epoka kamienia łupanego, zarówno mentalnie jak i fizycznie.

Ponieważ było trochę czasu pojawił się pomysł uprania paru rzeczy. Okazało się że za 15 PLN w hotelu upiorą komplet ciuchów na motor + spodnie. No to wszedłem w temat. Powiedzieli że do 20 będzie ready. No i było, przyniósł koleś cieknące ciuchy. A starczyło na 30 min wystawić na dach czy jakkolwiek na słońce. Więc następnego dnia ruszyliśmy w mokrych, na szczęście pogoda i słońce zrobiła swoje.

Wyruszyliśmy również, na zwiedzanie Chartumu, ale jakby tu powiedzieć nie obrażając tych co byli i mają akurat inne zdanie – stolica swoim wyglądem nie powala.

Chociaż wyszło, że chyba mieszkamy na najbardziej syfiastej ulicy w tym mieście.

Ogromne wrażenie robi Nil.

Nie wiem czy było o tym mówione w Naszej TV (znając ich to zapewne nie) ale jak byliśmy w Zambii, to tam mówili że Sudan nawiedziła niespotykane dotąd ulewy, zalewając ogromne połacie kraju, zginęło przy tym 40 osób. I widać co po rzece, zalała wszystko co się dało, podobno parę dni wcześniej również i spora cześć Chartumu była pod wodą. Okazuje się, że najbardziej topowym miejscem spotkań dla mieszkańców Chartumu jest wypicie herbaty pod jednym z mostów, co też uczyniliśmy.

 

A poza tym resztę dnia rozkoszowałem się nie robieniem niczego, piękne uczucie.

I na koniec parę fotek z serii streets of Khartoum

Dzbany są w Sudanie ciekawym rozwiązaniem. Praktycznie w każdej wiosce jest taka zacieniona wiata z glinianymi dzbanami napełnionymi wodą. Chłodna woda jest dla spragnionych podróżnych.

Dystans: 0 km. Total: 11 799km.

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz