14.08.2014 07:40
Dzień 27. Znajome słowo problem. (ver. 2.0)
Oj dobrze się spało u Panów celników, z imprezy wrócili około 11ej więc trochę i my sobie pospaliśmy bo nie chcieliśmy budzić naszych gospodarzy. Przed odjazdem poczęstowali nas jeszcze herbatką, o śniadanie nie wypadało się dopraszać więc wyruszyliśmy o kilku herbatnikach. Okazało się że okolica mocno jest surowa i nieco pusta więc na jedzenie trzeba było poczekać ze 150 km. Szalu nie było bo tylko kolejne herbatniki na stacji benzynowej. Za to paliwo jest w promocji, no właśnie tylko jak powiedzieć po ile? W Sudanie występują 2 kursy wymiany: oficjalny i prywatny. W oficjalnym za 1usd dostaniesz 6.1 funta sudańskiego, ale w prywatnym już 9 funtów. Szybko przeszliśmy więc na wymianę prywatną. Litr paliwa kosztuje 5 funtów.
Trochę dziur było sporo po drodze więc trzeba było mocno mieć się na baczności. Fajne zjawiska zaobserwowaliśmy. Najpierw pogoda, jak dojechaliśmy wczoraj na granicę temperatura wynosiła 10 stopni, dzisiaj po 3-4 godzinach jazdy osiągnęła 38 stopni i tak trzymała do zachodu słońca, trochę trudno się przyzwyczaić. Kolejna rzecz to przyroda. Wjechaliśmy do Sudanu zielonego, pełnego drzew i zielonych pól, ujechaliśmy dzisiaj lekko ponad 5 stów i właściwie jesteśmy już na pustyni, fajne uczucie móc zobaczyć jak pustynia zabiera Sudanowi wszystko co najlepsze.
Jeszcze jakieś durne posterunki na drogach poustawiali, generalnie to nas puszczano bez zatrzymywania, raz tylko się trafił służbista co zaczął nasze paszporty przepisywać, a ty weź stój w tym słońcu w ubranku motocyklowym, mała masakra. Za to obiad był ucztą iście królewską :)
Przed Chartumem ruch jak nie wiadomo co, chociaż w porównaniu do Etiopii jest nieporównywalnie lepiej. Tutaj generalnie droga służy do tego po co ja zbudowane a zwierzaki mają miejsce obok niej. Jak już im się zdarzy znaleźć na drodze to pasterze przynajmniej je pilnują i generalnie dobrze reagują przed nadjeżdżającym pojazdem.
Doczłapaliśmy do Chartumu , upał nie do zniesienia. W przewodniku namierzyłem zagłębie hotelowe i już sobie wyobrażałem jaka to piękna okolica być musi. Taa… po jakimś czasie do okolicy można się było przyzwyczaić, to tak jakby na śmietnisku bomba wybuchła w okolicy, ale jakby nie patrzeć dzielnica nazywa się Downtown. Generalnie jest down tylko. Poza tym nie było wyboru, bo Rafałowi upal nie za bardzo służył, ledwo na nogach ustał więc zostaliśmy.
Okolica do dupy ale hotele całkiem, całkiem. Jeden był przeraźliwie wypasiony w środku, jak położyłem moje brudne łapy na ich białym obrusie to stwierdziłem, że chyba do niego nie pasuję. Po drugiej stronie był nieco bardziej przyzwoity, gdzie dodatkowo wymieniają pieniądze po prywatnym kursie.
Do Sudanu wjechaliśmy kilka dni po mocnych ulewach, na skutek których pustynny kraj zmienił się w Wenecję, czego ślady widać wciąż przy drodze
Nawiązaliśmy kontakt z czołowym fixerem po stronie Sudańskiej
o imieniu Mazar, którego zadaniem głównym ma być
organizacja transportu motocykli przez zbiornik Nassera. Ostatni
pomysł jest taki aby motki wsadzić na prom pasażerski zamiast na
barkę. W tym celu pisze jakieś pisma do jakiegoś ważnego Pana z
firmy, która jest właścicielem promu. Bo jak zwykle w
takich wyjazdach, gdziekolwiek granica jest granicą wodną
pojawiło się słowo klucz pt. problem. Generalnie powinno być tak
że prom i barka na pojazdy odpływają w miarę razem ale coś się
ostatnio rozsynchronizowało i barka pływa sobie a prom sobie. No
i może dojść do sytuacji nie dobrej kiedy bez sensu będziemy
siedzieć i czekać kilka dni, aż wszystko pozbiera się do kupy.
Ale trzeba być dobrej myśli i nie ma co się martwić na zapas.
Profilaktycznie jednak zaprosiliśmy na kawę brata Mazara,
który mieszka w Chartumie żeby nieco brata podkręcił, co
chyba uczynił. Nie do końca wiemy bo gadał z nim po ichniemu.
Pozdrawiam przy okazji kolesi od Skype. Cóż za
niesamowity produkt. Włączam go wczoraj a tutaj komunikat
„nic nie zrobisz bo Twoja wersja stała się nieaktualna,
ściągnij sobie nową”. Bez żadnego wcześniejszego
ostrzeżenia etc. Taaa… to bardzo łatwe zadanie,
szczególnie kiedy Internet donoszą wiadrami, siedziałem
nad tematem do północy
I parę widoczków z Sudanu
Dystans: 570 km. Total: 11 799km
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)