• » RiderBlog
  • » zwyszomi
  • » Dzień 15. Narodowi amerykańskiemu trochę dziękujemy. (ver. 2.0)
Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

03.08.2014 18:57

Dzień 15. Narodowi amerykańskiemu trochę dziękujemy. (ver. 2.0)

Bo ufundowali ze 150 km nówki drogi o czym stosowna tablica informowała.
 

Po noclegu we wczorajszym hotelu, który nie był przybytkiem najwyższej klasy:

 

i czasami ciężko było cokolwiek znaleźć bo żarówka miała chyba z 5 Watów

 

I wyglądało, że będzie sielanka
 
 
ale po 150 km droga zniknęła a dokładniej rozpoczął się plac budowy kolejnego odcinka do miasta Sumbawanga. No cóż a dla nas mały koszmarek. Bo jak droga jest budowana to są objazdy a jak się buduje na raz 90 km to jest 90km objazdu po czymś co drogę przypomina. Wszystko z piachu i czerwonego kurzu, a jak jeszcze ciężarówka Cię wymija to trzeba się na chwilę zatrzymać bo świata nie widać. Ostatnią stówkę zrobiliśmy zatem w 2.5h. Odcinek niby bez takich dołów jak wczoraj ale za to z niekończącą się tarką i kamieniami.

 

 

 

Jak dojechaliśmy do Sumbawangi na śniadanie to ręką jeszcze ruszać dałem rady. My jedliśmy a dzieciaki obserwowały

 

 

 

 

Potem była operacja zakupu karty SIM. Czynność wydaje się dosyć prosta ale w Tanzanii wszystko jest skomplikowane, Zajęło to dobrą godzinę, więc w międzyczasie powstała mała seria fotograficzna pt. ulice Sumbawangi

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Potem zostało  250 km do Mpandy i znowu plac budowy przez 100km potem odcinek starej drogi, taki że nawet się dało jechać 60km/h, ale potem wjechaliśmy na teren Parku Narodowego i znowu koszmar, było wszystko. Odcinek jak w Angoli czyli tłuczeń (tylko tak z 5 razy większy jak u Nas) rzucony na drogę aż samochody udepczą, przy okazji połowa z nich zapłaci za to rozerwaną oponą. Więc tych kilka kilometrów pokonuje się z prędkością 10 km/h. Potem był piach po kostki, kamulce, potem piach z kamulcami i niekończąca się tarka. Masakra to to chyba mało powiedziane. Dojechać dojechaliśmy, ale prawa dłoń nie mogła widelca w knajpie utrzymać. Po drodze były jeszcze śmieszne napisy w Parku żeby nie przekraczać prędkości powyżej 50, mi się udało rozpędzić do 25. W samym parku dodatkowo trzeba było uciekać przed rojami, dziwnych i gryzących much, brr…

 

 

 

 

 

Mieszkamy w najbardziej luksusowym hotelu w mieście, razem z budowniczymi drogi rodem z Chin. Może tak im coś wspomnę co myślę i ich sposobie budowy dróg. Jest woda ale za to nie było światła, bo do tego muszą być żarówki. W końcu koleś chyba komuś wykręcił bo przyniósł jakieś do Nas i zrobiło się miło. Przy okazji mieliśmy spięcie z jakimś kolesiem, który okazał się funkcjonariuszem służb imigracyjnych.

To będzie krótki wpis bo prawa ręka prawię pęka. Wiadomość dobra jest taka że może jutro uda się dotrzeć do Burundi i powinno być już OK bo do asfaltu od granicy jest kilka kilometrów. A do granicy błahostka tylko jakieś 250 km bezdroży. Oj będzie ciężko. Dużo słyszałem o drogach w Kongach, Kamerunie, ale powiem szczerze że to co jest w Tanzanii może swobodnie się równać do najlepszych.

Było ciężko :)

 

W hotelu jest knajpa na świeżym powietrzu i fajnie, tylko że w knajpie gra kapela więc w pokoju nie słychać nawet własnych myśli. Masakra.

Więcej będzie jak wróci pełna władza w prawej dłoni 

Wiadomość dla Zbycha: nadal szukają Twojej kamery :)

Dystans: 460 km. Total: 6 441km.

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz