03.08.2014 18:57
Dzień 15. Narodowi amerykańskiemu trochę dziękujemy. (ver. 2.0)
Bo ufundowali ze 150 km nówki drogi o czym stosowna
tablica informowała.
Po noclegu we wczorajszym hotelu, który nie był przybytkiem najwyższej klasy:
i czasami ciężko było cokolwiek znaleźć bo żarówka miała chyba z 5 Watów
I wyglądało, że będzie sielanka
ale po 150 km droga
zniknęła a dokładniej rozpoczął się plac budowy kolejnego odcinka
do miasta Sumbawanga. No cóż a dla nas mały koszmarek. Bo
jak droga jest budowana to są objazdy a jak się buduje na raz 90
km to jest 90km objazdu po czymś co drogę przypomina. Wszystko z
piachu i czerwonego kurzu, a jak jeszcze ciężarówka Cię
wymija to trzeba się na chwilę zatrzymać bo świata nie widać.
Ostatnią stówkę zrobiliśmy zatem w 2.5h. Odcinek niby bez
takich dołów jak wczoraj ale za to z niekończącą się tarką
i kamieniami.
Jak dojechaliśmy do Sumbawangi na śniadanie to ręką jeszcze ruszać dałem rady. My jedliśmy a dzieciaki obserwowały
Potem była operacja zakupu karty SIM. Czynność wydaje się dosyć prosta ale w Tanzanii wszystko jest skomplikowane, Zajęło to dobrą godzinę, więc w międzyczasie powstała mała seria fotograficzna pt. ulice Sumbawangi
Potem zostało 250 km do Mpandy i znowu plac budowy przez 100km potem odcinek starej drogi, taki że nawet się dało jechać 60km/h, ale potem wjechaliśmy na teren Parku Narodowego i znowu koszmar, było wszystko. Odcinek jak w Angoli czyli tłuczeń (tylko tak z 5 razy większy jak u Nas) rzucony na drogę aż samochody udepczą, przy okazji połowa z nich zapłaci za to rozerwaną oponą. Więc tych kilka kilometrów pokonuje się z prędkością 10 km/h. Potem był piach po kostki, kamulce, potem piach z kamulcami i niekończąca się tarka. Masakra to to chyba mało powiedziane. Dojechać dojechaliśmy, ale prawa dłoń nie mogła widelca w knajpie utrzymać. Po drodze były jeszcze śmieszne napisy w Parku żeby nie przekraczać prędkości powyżej 50, mi się udało rozpędzić do 25. W samym parku dodatkowo trzeba było uciekać przed rojami, dziwnych i gryzących much, brr…
Mieszkamy w najbardziej luksusowym hotelu w mieście, razem z budowniczymi drogi rodem z Chin. Może tak im coś wspomnę co myślę i ich sposobie budowy dróg. Jest woda ale za to nie było światła, bo do tego muszą być żarówki. W końcu koleś chyba komuś wykręcił bo przyniósł jakieś do Nas i zrobiło się miło. Przy okazji mieliśmy spięcie z jakimś kolesiem, który okazał się funkcjonariuszem służb imigracyjnych.
To będzie krótki wpis bo prawa ręka prawię pęka. Wiadomość dobra jest taka że może jutro uda się dotrzeć do Burundi i powinno być już OK bo do asfaltu od granicy jest kilka kilometrów. A do granicy błahostka tylko jakieś 250 km bezdroży. Oj będzie ciężko. Dużo słyszałem o drogach w Kongach, Kamerunie, ale powiem szczerze że to co jest w Tanzanii może swobodnie się równać do najlepszych.
Było ciężko :)
W hotelu jest knajpa na świeżym powietrzu i fajnie, tylko że w knajpie gra kapela więc w pokoju nie słychać nawet własnych myśli. Masakra.
Więcej będzie jak wróci pełna władza w prawej dłoni
Wiadomość dla Zbycha: nadal szukają Twojej kamery :)
Dystans: 460 km. Total: 6 441km.
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)