Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

03.08.2014 18:56

Dzień 14 Prawdziwa Afryka (ver. 2.0)

Oj poczuliśmy Afrykę, a wydawało się że będzie tak łatwo. Ale zawrócić sie nie da :)

Do granicy z Zambią pozostało ze 300 km więc skoro świt ruszyliśmy. Nocowaliśmy na jeziorem Malawi i widoczki były przednie. Hotel kosztował Nas coś ok 60 PLN za pokój, ale jak widać było warto.

Miasteczko gdzie nocowaliśmy budzi się do życia

Na drogach Malawi trzeba uważać, góry i ostre zakręty

Do samej granicy tez było ok, no może poza ulewą, która Nas dopadła po drodze, zanim zdążyłem się zatrzymać byliśmy już dobrze mokrzy, w szczególności rozpoczęta torba herbatników, która zmieniła mi się w paćkę i usmarowała wszystko wokół.


Rodzina gospodarza, pod której dachem się schowaliśmy

Widoczki tradycyjnie pierwsza klasa, właśnie dla nich wybraliśmy objazd Zambii

Tego cudu marketingowego chyba nikt nigdy nie zrozumie
 

Przewozy i usługi rowerowe, o których wspominałem
 

Wybraliśmy przejście graniczne nieco na uboczu celem uniknięcia tłumów i faktycznie byliśmy tam sami  i zaraz się wyjaśniło dlaczego. Otóż po stronie Malawi jest lux droga nówka sztuka made in China, ale po Zambijskiej ktoś o drodze najwyraźniej zapomniał.
Po stronie Malawi luz, pogranicznicy grają w jakąś tajemniczą grę, może ktoś wie co to za gra?


i komitet pożegnalny. 

No i to wyjaśniło dlaczego taki mały ruch. 100 km od granicy do pierwszej cywilizacji w Zambii  no cóż teoretycznie jest to droga, na motorach zajęło nam to 3.5h i jak się dało jechać 30km/h to było super.

W kategorii poprzedniego wyjazdu to był odcinek klasy kongijskiej kategorii pierwszej. Trochę jednak nauka nie poszła w las i tym razem obyło się bez gleby tylko jedna podpórka. No i może kilka sytuacji w których cudem gleby nie zaliczyłem, głównie na mocnych piachach. Chociaż parę razy w niezłe dziury zapakowałem, że przedni amortyzator tylko zajęczał. Efekt był taki że na granicę Zambia-Tanzania w miejscowości Tunduma zajechaliśmy ok 16ej. Na granicy panuje chaos i klimacik rodem z zachodniej Afryki, tłumy dziwnych kolesi którzy tylko patrzą co by tu komu zakosić.

Mam nowego kolegę

Zambię zrobiliśmy w miarę szybko, ale Tanzania dała się nam we znaki. Paszporty OK i szybko ale u celników się zaczęło. W każdym kraju obróbka karnetu zajmuje ok 2-3 minut tutaj zajęła 3 godziny. Otóż białasów obsługuje sam naczelnik, który na dzień dobry zażądał ksera wszystkiego, począwszy od aktu urodzenia na akcie zgonu kończąc i generalnie to wypiepszać i nie zawracajcie mi głowy dopóki się nie przygotujecie etc. etc. No to tradycyjnie uścisk dłoni, oczy kota ze shreka i jeszcze jakaś historia że dzisiaj nic nie jadłem i zaraz zemdleję etc. etc i na koniec korzystając z rad Rafała teks koszący: „czy może mi Pan jakoś pomóc Sir”.

Gość zmiękł i przystąpił do pracy, ale… w Tanazanii trzeba przepisać dane kierowcy i motka do jakiegoś systemu, ot parę linijek, ale dla osoby która wie do czego służy klawiatura, a Pan Naczelnik na początku tej drogi dopiero był. Więc pomału paluszkiem jednym literka po literce. Powiedziałem że tak się źle czuje że zaraz zemdleję i czy mu nie robi różnicy jak sobie usiądę. Więc po minucie siedziałem już razem z nim za jego biurkiem i doradzałem co i gdzie należy wpisać. Koniec końców po 3h byliśmy ready. Zrobiło się ciemno więc po paru minutach znaleźliśmy jakiś przytułek. Ceny śmieszne ale jakość adekwatna. Zamiast mycia wiadro wody, ale z opcją wiadra z ciepłą wodą również. Zbychu, Maciek skąd my to znamy :) Zatem wróciłem wspomnienia i poczułem się jak Kongu po pamiętnym królewskim etapie.

Cena za ten dzień była duża. Tradycyjnie prawa ręka mocno bezwładna, jakby ktoś kazał coś długopisem pisać to nie ma szans, Nogi bolą strasznie bo ponad 3h na motorze na stojąco bo doły na ulicy takie że człowiek by się tam zmieścił. Na siedząco za nie bezpiecznie. Fotek mało bo żartów nie ma, albo fotowanie i gleba, albo pomalutku do przodu. Prawa dłoń boli strasznie od zaciskania gazu.

Nie byliśmy zmęczeni, byliśmy zjebani. Zagotowaliśmy sobie tylko coś do żarcia i usnęliśmy. Nikt do blogów nie miał sił.

Tak czy inaczej witamy w Tanzanii
 

Generalnie w temacie Internetu to Tanzania kompletną porażką jest. Niby już tutaj byłem i powinienem pamiętać że w zachodniej części sukcesem jest obecność prądu i bieżącej wody. Stąd spore opóźnienia w publikacji.

Dystans 460 km. Total: 5 981km

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz