03.08.2014 18:54
Dzień 13. Pozdrowienia z kraju pieszych podróżnych (ver. 2.0)
No i pełni wrażeń po zwierzakach dajemy już na północ, ale wyszło że lepsza droga i widoki powinny być po stronie Malawi. Więc padła decyzja, że wjeżdżamy do Malawi.
Zaczęliśmy jednak od wizyty u Pana doktora motocyklowego, aby
odebrać oponę po naprawie. Miejsce gdzie naprawialiśmy oponę ma
nieco głębszą historię i motyw, mianowicie goście wypożyczają
ludziom motocykle a pieniądze z tego procederu przeznaczają na
opiekę zdrowotną dla najbiedniejszych. Tak więc przy okazji
dołożyłem swoją małą cegiełkę do szczytnego celu.
Jak widać łatanie grzybkiem w moim wykonaniu im się spodobało więc na grzybka nalepili swoją łatę i teraz będę miał wrażenie posiadania zapasowej opony. Trzeba być optymistą w myśl zasady nic 2 razy w życiu się nie zdarza.
Małe śniadanko przed granicą.
No i się zaczęło jakby nie patrzeć dzisiaj 13-ty dzień wycieczki więc tylko czekać na problemy. Wyjazd z Zambii bez problemu chociaż po drodze udało się uniknąć przewałki na walucie. Znany trik tych co oszukują, najpierw oferują bardzo korzystny kurs, potem rzekomo mają same banknoty o małych nominałach, dają Ci niby odliczone, ale z błędem na Twoją korzyść, człowiek się podnieca a jak spojrzy do kieszeni to ma same gazety czy inny syf. Pamiętam dobrych parę lat temu tak mnie zrobiono chyba na 20 usd w Bukareszcie i bardzo chciałem przeanalizować ten trick. Machnęliśmy więc stówą, żeby rozpocząć akcję, tym razem stówę trzymał Rafał a ja niby liczyłem kasę i myk .. wyłapałem moment podmianki, duma była z uratowanej stówy, ale trzeba się było ostro zabierać bo nie wszyscy byli zadowoleni z takiego obrotu sprawy.
Dojechaliśmy więc na granicę i po stronie Malawi pada hasło, że wizy potrzebne, to ja na to że wiemy i chcemy kupić. A tutaj się okazuje że do takiego manewru podobno jakiś świstek z ambasady jest potrzebny, zwany szumnie letterem. No to ja mówię że świstka chwilowo brak ale może się dogadamy. I tak albo oni Nas albo my skorumpowaliśmy. Koszt wizy 75 USD i trzeba było jeszcze dorzucić za ten niby letter. Tak więc co się udało zaoszczędzić na rozliczeniach za nocleg w Luangwa Park to grzecznie oddaliśmy jako łapóweczkę.
Wiadomość dla Zbycha i Maćka. Niby korupcja i łapóweczki ale w porównaniu do łapowniczych klimatów na przejściu z Nigerią to tutaj można się było poczuć jak w Szwajcarii.
W każdym razie wizy nówki w paszporcie są i śmigamy po
Malawi.
Krótki wyciąg z przepisów
drogowych:
Na początku małe rozczarowanie, bo momentalnie zniknęła sawanna a zrobiły się pola i zrobiło się też nudno. Fajne były 3 motywy kiedy na ulicy pojawili się jacyś lokalni chyba czarownicy tudzież wojownicy, zajebiście ubrani w jakieś maski i słomiane kubraczki, w rączkach machając zawzięcie czymś podobnym do siekiery lub motyki. Foty nie ma bo jakoś specjalnie przyjacielsko to nastawieni nie byli.
Potem wjechaliśmy w góry cisnąc w stronę dzisiejszego
celu czyli wybrzeża jeziora Malawi. Aż tu nagle na środku drogi
szlaban i napis że Park Narodowy się zaczyna i motkiem nie
wolno.
Pan policjant aż się cały trząsł od tej gestykulacji żeby zawracać. Spokojnie , technika nr. 1 uścisk dłoni – facet się rozładował. Ale mówi że są zasady i że on ich łamać nie może, potem dodaje że tak naprawdę to nie powinien. Ale jakbym mu coś odpalił … Technika nr. Poklepanie po ramieniu, małe objęcie, 5 x piątka, prawie miś i tłumaczę człowiekowi co ja sobie o jego kraju pomyślę ja mu tutaj dam w łapę. Prawie daliśmy sobie buzi i tak oto zanotowaliśmy nielegalny przejazd motkami przez Park. Pan tylko krzyczał żeby na Simbę uważać. A że w Parkach dróg nie asfaltują, to dobrych kilkadziesiąt km off roadu z piękną tarką, łapa jeszcze teraz boli.
Potem pojawiło się pytanie co powiedzieć na kolejnej bramce przy wyjeździe? Wybrałem rozwiązanie siłowe. Dziura między palikami akurat pasowała na motor więc w palnik, Rafał za mną i za nim się połapali o co chodzi zwiedzanie parku było zaliczone.
Malawi to kraj rowerzystów i pieszych, a raczej pielgrzymów.
Z paliwem zawsze tutaj było niefajnie. Teraz przynajmniej jest ale za 2 USD/litr. Więc jeżdżące samochody na palcach u jednej ręki można policzyć. Do przewozu towarów służą rowery, które nawet mają rejestrację, postaram się zrobić fotę. Są też chyba przewozy rowerowe dla osób, ale także np.: dla kóz. Koza leży na boku przywiązana do kwadratowej płyty, a płyta przywiązana jest do bagażnika w rowerze. I koza jedzie. Generalnie jak już samochód jedzie to wypakowany jest ludźmi na maksa.
Zatrzymuje się stary sedan, na odpoczynek, a tutaj nagle, bagażnik się otwiera i wyskakuje Pan w garniturze, niczym Pan młody jadący na własny ślub. A tak naprawdę, to widać sporą biedę i te tabuny ludzi idących pieszo po ulicy, a odległości między wioskami nie są małe.
Dojechaliśmy nad jezioro Malawi, jezioro prawie jak morze, brzegu nie widać, szum fal słychać z pokoju, tylko woda słona. Mieszkamy w hoteliku na plaży, warunki powiedzmy surowe, ale spoko bywało gorzej. Woda bieżąca jest. Malawi ewidentnie jest najbiedniejsze z dotychczas odwiedzonych krajów. Rafałowi się okolica nie podoba a mi się akurat podoba. Poza tym trzynasty dzień to jednak ma coś w sobie niedobrego i dobrze że się właśnie kończy.
Wieczorne życie w wiosce z małym wybuchem w tle :)
No i jedna chyba z piękniejszych sesji pt. "Widoczki afrykańskie - Malawi"
Dystans 620 km. Total: 5 521km
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)