Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

13.01.2013 22:13

Dzień szesnasty: tropiciel Maciek (piątek 11-1)

No to w drogę
 

Jest pięknie. Namiociki rozstawione na kempingu, stosowna muza leci w barze. Na stole browarek Brakina, po prostu odpoczynek po safari.


Zanim dotarliśmy na pogranicze Burkiny i Beninu najpierw chłopaki padli ofiarą fotoradaru przy wyjeździe z Łubudubu.


Wlekliśmy się za ciężarówką chyba ze 30 km/h aż tu nagle wyskakuje mundurowy i halt. Oświadcza, że prędkość Toyoty wynosi 75 km/h. Wyjaśnienie jest proste prawdopodobnie technologia Burkińska doszła tak daleko, że ich radary mierzą prędkość łączną motocykla i auta :).

Żeby się tylko o takich nowościach nasza Policja nie dowiedziała.
Najpierw padła magiczna kwota 12 euro, stanęło na 7 i 4 cukierkach. Więcej radaru już nie doświadczyliśmy.
 

Dzisiejszy cel to Park Narodowy Arly. Dojechaliśmy w miarę szybko, znaleźliśmy super camping prowadzony przez Francuza. No i w drogę na safari.
Jedziemy, jedziemy i jedziemy zamiast do parku znaleźliśmy się na granicy w ostatniej chwili wyrwałem z ręki pogranicznikowi paszport, nad którym już wisiała ręka z pieczątką wymeldowującą Z Burkiny. Pogranicznik nie bardzo wiedział o co nam chodzi, my za to wiedzieliśmy doskonale, że zrobiliśmy o jeden kilometr za daleko. Park jest wspólny dla Burkiny i dla Beninu, ale dla nas posiadaczy wiz single entry nie uśmiechał powrót na camping przez zieloną granicę.

W końcu trafiliśmy na dobrą drogę.
 

I znów jedziemy, jedziemy i jedziemy żadnego zwierzaka, żeby chociaż jakaś padlina. Po jakimś czasie udało mi się wypatrzyć słonia, no może żeby było precyzyjnie to jego kupę. Ale można sobie wyobrazić że skoro jest kupa to był tutaj kiedyś i słoń.

 

Na safari głównie dominowały termity

Potem przewodnik stwierdził że innym miejscu też był słoń taki dyżurny tylko że akurat gdzieś się oddalił. Potem ustaliliśmy że kto wypatrzy zwierzaka może leniuchować podczas przygotowywania kolejnego posiłku.
No i kto wypatrzył 2 antylopy pierwszy, oczywiście Nasz mistrz kuchni. Dlatego teraz siedzimy w barze i czekamy na jakieś zamówione kanapki, zamiast zajadać się pysznymi Maćkowymi kolacjami.
Najgorsze jest to, że jutro jedziemy szukać tych samych zwierzaków od strony Beninu. Żeby tylko Maciek znów nie był pierwszy.
   
PS
Andrzej Twoja dzisiejsza karteczka rozwaliła Tatę      

Komentarze : 1
2013-01-14 21:04:48 artur legarda;)

bo przy Mr. Maćku macgyver to pikuś;) pozdrowienia od artura z rodziną

  • Dodaj komentarz