01.01.2013 01:22
Dzień piąty: Szczęśliwego Nowego Roku (poniedziałek 31-12)
Tym razem zaczniemy od końca.
Zbliżała się północ, na stole zaczęły pojawiać się
pierwsze niespodzianki. To że pojawiła się flaszka raczej mnie
nie zdziwiło bo jak dzisiaj zatrzymaliśmy się w Hiszpanii żeby
kupić chleb, coś dziwnie zabrzęczało jak chłopaki ładowali torbę
z owym „chlebem”.
To że w samochodzie mieliśmy
szampana to pewnie też dało się przewidzieć, ale jak na stole
zaczęły pojawiać się kieliszki do szampana to już mocno mnie
wbiło. Tak dokładniej to kieliszki nie za bardzo wytrzymały trudy
podróży i trochę się połamały, ale Maćkowa Kropelka we
wprawnych rękach, parę minut i kieliszki były jak nowe. Akurat
jeden się już znowu złamał ale do toastu noworocznego dotrzymał.
Do czasu otwarcia kolejnego szampana w Cape Town powinny zostać
naprawione.
Początek był trudny. Ruszamy ok 8 rano znowu jest 2 stopnie.
Generalnie nic nowego ale zważywszy na fakt że byliśmy ok 200 km
na południe od Walencji to już trochę dziwi a wczoraj mijaliśmy
sady z drzewami pełnymi pomarańczy. Ruszyliśmy w niesamowitej
mgle, która ciągnęła się przez 2 godziny, czubka własnego
nosa nie było widać. Ale nie to było najgorsze. Po paru minutach
jazdy temperatura spadała, spadała i dalej spadała. Zatrzymała
się na -6 stopniach.
Mgła zaczęła się zamieniać w lód, motocykl zaczął przypominać pojazd królowej śniegu, najgorsze było to że zamarzła mi szybka od kasku, nie dało się jej podnieść a oczywiście cala była zaparowana. Na zewnątrz była cała pokryta lodem, wyskrobałem sobie dziurkę, na szczęście nie było za dużo zakrętów więc pomału jakoś się jechało, potem zrobiłem sobie jeszcze 2: na skręt w prawo i w lewo.
Nawet kask zamarzł
Temperatura przekroczyła granicę 0 stopni dopiero po
10:15. Zatem znowu teletubiś w wersji rozbudowanej. Najgorsze że
spodnie z ostatniej warstwy dość mocno się rozpruły, w takim
miejscu jak zwykle u facetów. Dziura wielkości ręki, ale
stwierdziłem że niech się wstydzi ten kto widzi. Dobry
mróz skłania do kompromisów.
Potem było już normalnie, pruliśmy w kierunku Algeciras aby
Nowy Rok przywitać w Afryce.
Wjeżdżamy do Andaluzji
W Algeciras byliśmy o 17 i za godzinę byliśmy już na
promie.
Nie wiem czy o tym pisać, bo czytają to także nasi bliscy, może niech będzie to przestrogą dla wszystkich pozostałych. Prom miał dwoje drzwi (czy jak się nazywają otwory wjazdowe na prom dla pojazdów), motor mi zaparkowali na środku. Prom dobił do Maroka i auta zaczęły wyjeżdżać. Po mojej prawej stronie auta osobowe, po lewej TIRy. Na motor wsiada się od lewej strony. Robię zamach nogą aby wsiąść, niestety pokład był zmoczony i wyrżnąłem orła plecami na pokład. Nic się nie stało ale upadłem na wznak, kilka centymetrów od mojej głowy przejechały koła naczepy TIRa. Zrobiło mi się gorąco, niestety nikt z tzw. porządkowych nawet tego nie zauważyli. Jak mi ktoś w tym roku powiedział, to jest dowód że mam coś jeszcze w życiu ważnego do zrobienia.
Maroko przywitało nas ulewą, i dziwną procedurą odprawy pojazdów. Najpierw trzeba wypełnić jakiś papier i kiedy już witałem się z Marokiem, Pogranicznik pokręcił głową, pokazał na stempelek w moim paszporcie, który przed paroma minutami przybił jego kolega, kazał iść na Policję i wyjaśnić. Na pytanie co i gdzie jst ta Policja nie umiał wyjaśnić w innym języku niż francuskim. Udałem się na długi spacer w poszukiwaniu posterunku, udało się, Pan na posterunku popatrzył w mój paszport i powiedział OK. I to tyle… To po jaką ch… łazić taki kawał. Wróciłem, powiedziałem pogranicznikowi że tamten powiedział że OK, i okazało się że teraz i dla tego też jest OK. Podczas moich spacerów pogranicznik w międzyczasie wypisał i nastawiał stempelków na moim papierze i byłem gotowy. Teraz przyszła kolej na chłopaków. Oczywiście Zbychu też musiał iść na Policję i potwierdzać to co ja potwierdzałem, tym razem poszło szybciej bo wiedzieliśmy o co chodzi. Niestety po powrocie Zbycha okazało się że jego papierek pogranicznicy zgubili i trzeba wypisywać jeszcze raz, kiedy był wypisany to przyszła nowa zmiana celników. Po 2 godzinach przywitaliśmy Maroko. Było późno i ciemno więc tylko 40 km to Tangeru i przygotowania do Nowego Roku. Po drodze jest hotel, pamiętam go z wyjazdu rowerowego, niestety w recepcji była tylko betoniarka i taczka, chyba sobie remont zrobili, więc trzeba było ciągnąć do Tangeru. Padał deszcz i był to najbardziej śliski asfalt po jakim jechałem, kilka razy przednie koło zdecydowało się jechać w zupełnie innym kierunku niż ja, ale na szczęście obyło się bez gleby.
A zatem jesteśmy w Afryce. Stwierdziliśmy, że północne Maroko do Agadiru tylko przejeżdżamy bo wszyscy albo już w tej części Maroka byli albo niewątpliwie będą.
Pomimo mrozu udało się pokonać 600 km, mieszkamy w Tangerze w hotelu Apart za niecałe 40 Euro mamy właściwie mieszkanie, 2 pokoje z kuchnią, trochę wali gazem, ale po jakimś czasie można się przyzwyczaić.
Nie jesteśmy zmęczeni, jesteśmy zjebani ale szczęśliwi.
Najlepsze życzena dla Wszystkich !!!
Komentarze : 10
I tego, no .. najlepszego. Chłopakom mówilismy o Was i też,, tego .. no .. 3mta sie, ale co tu .. no tego .. gadać. Sie inny to by zesrał jakby baniakiem pod tira fiknął a on, kurna - nic .. Szacun, bro - .. Zibi, morda, dawaj w pieriod !!!
Cześć chłopaki
To mam rozumieć, że Sylwestra spędzaliście tak sobie sami. Przecież nawet w hotelu się kapnęli żeby dać Wam 2 pokoje, jeden to sypialnia, a drugi na balety, a Wy co. Nie wierzę na pewno orkiestra grała i dziewczyny tańczyły. Maciek mogłeś wcześniej zamówić naszego przyjaciela z Gostynina Wojciecha W. wraz z zespołem, a on jak słowo rzeknie to go dotrzymuje. Gdyby obiecał dojechałby zagrać Wam wszędzie, na 100%. Jeszcze tancerki by z sobą zabrał.
Wczoraj mieliśmy gości, opowiedziałem im o Was, oni też trzymają kciuki. Wznieśliśmy nawet toast za Wasz sukces.
PS. A tak na poważnie to całą rodziną śledzimy Wasze poczynania i szczerze kibicujemy. Nasi znajomi też.
Chłopaki nie poddawajcie się żadnym trudnościom na trasie, a jak coś Was już na prawdę wku... to zgłoście się do Maćka, on z tego co wiem miał zabrać ze sobą butelki małej mineralnej, a z jaką zawartością to zapytajcie jego.
Pozdrawiamy i trzymamy kciuki, a tak przy okazji to najlepsze życzenia Noworoczne i przede wszystkim zdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka, reszta przyjdzie sama POWODZENIA
MAREK R. Gostynin
szczęśliwego 2013ego i bi brejw :) Zbyniu!
Powodzenia w Nowym Roku.
Oby po powrocie do domu wszystkie rzeczy zabrane "na wszelki wypadek" okazały się zbędne ;)
Pozdrowienia dla znanego nam Maćka i nieznanych (jeszcze) Zbyszków - szczęśliwego Nowego Roku, samych dobrych ludzi na Waszej drodze. Lublin też Wam kibicuje. Magda i Waldek.
Maciusiu pamiętaj, aby nie głaskać kotków
w paski i cętki i nie karm z ręki krokodyli. Obserwujemy Was , tylko mało fotek wrzucacie. POWODZENIA
Witold cieszę się że jesteś z tak mądrymi ludźmi dzięki nim będziesz jeszcze długo żył i to mnie cieszy bo na wakacje musimy jechać ostatni raz. Zbyszka nauczymy pływać.
Powodzenia chłopaki i Wszystkiego najlepszego w Nowym 2013 Roku. Teraz już będzie tylko inaczej. Maciek, pozdrów kumpli i szerokich dróg...na bezdrożach Afryki. Radek
Moje bystre oko dostrzegło harcerską lilijkę na kieliszkach :) zgadłam ?
W Nowym Roku życzymy Wam aby Wasza podróż zakończyła się sukcesem, abyście zwiedzili to co zaplanowaliście, oraz szczęśliwego powrotu do domu !
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)