19.07.2014 13:53
Dzień 01 Teletubiś sztuk 2
Pozdrowienia z Afryki. Początek nie był zbyt obiecujący, mieliśmy przesiadkę w stolicy Namibii (Windhoek), ale ponieważ u Nas było Ciepło to w samolocie zameldowałem się w T-shirtcie.
Najpierw myślałem że nie zrozumiałem komunikatu w samolocie ale potem się okazało, że zapowiadane 2 stopnie Celcjusza to jednak prawda. W Namibii prawdziwy klimacik chodzi się po całym lotnisku (a dokładniej po płycie) na piechotę więc był chłód. Na szczęście Rafał jest nieco mądrzejszy i miał jedną bluzę więcej ale i tak musiałem szybko biegać do samolociku.
Generalnie oczekiwanie było takie, zajeżdżamy do agenta wyjmujemy śrubokręty i zabieramy się za rozkręcanie skrzyń. Tymczasem wchodzę do magazynu a tutaj 2 motory prawie gotowe do drogi, szkoda że nam jeszcze kufrów nie zamontowali. Naprawdę bardzo miła niespodzianka.
Całe skrzynie rozmontowane, zawartość każdej z nich ułożona na
oddzielnej kupce, oczywiście nic nie zginęło, nawet dokumenty i
karty Rafała które nie opatrznie spakował razem z motorem
dojechały nienaruszone. Minęła godzinka i byliśmy gotowi do
drogi.
Dostałem jeszcze małą zjebkę od Pana właściciela (ale taką przyjacielską) że chyba na budowie skrzynek to ja się chyba nie znam, bo jak stwierdził w mojej to on by zmieścił chyba oba motory. Wytłumaczyłem się i obiecałem że następnym razie się poprawię. Potem Adrian (tak się nazywa właściciel firmy, z usług której korzystaliśmy w Cape Town) zaczął nam wydawać dokumentu od kontenera i .. kolejna miła niespodzianka. Poza dokumentami wręczył jeszcze równowartość 200 USD , bo jak stwierdził udało mu się załatwić odbiór kontenera z poru taniej. Czy trzeba coś takiego komentować chyba nie ? Czy u Nas w PL jest to możliwe …?. Gdyba zatem ktoś kiedyś potrzebował coś przewieźć do RPA lub spowrotem z czystym sercem mogę polecić: http://econotrans.co.za
A zatem tak powitała Nas Afryka. Za to taksometr taksówki z lotniska kręcił z prędkością obrotową której jeszcze w życiu nie widziałem, nawet był pomysł żeby to sfilmować, ale spoko na koniec wytargowałem upust więc wyszło OK, nawet bez nerwów.
Potem ruszyliśmy na Przylądek Dobrej Nadziei, gdyż stosowna focia z Przylądka być musi. No i się zaczęło, nie wiem co było gorsze czy zacinający deszcz czy wiatr wiejący z siłą jakiej w PL nigdy nie czułem. Na koniec dnia myślałem że mi nadgarstki odpadną od trzymania kierownicy, co najmniej jakbym w Kongu z 500km po glinie zrobił. Najgorzej było na zakrętach, bo często wiał nie w tę stronę co potrzeba. Kiedy zobaczyliśmy mocno zmasakrowany, świeżo upadniętny motocykl policyjny jasne było że żartów nie ma. Dodatkowo z tobołami za plecami to prawie jak z żaglem. No i po paru kilometrach wyglądałem jak teletubiś 2.0 czyli trochę więcej warstw jak w oryginale.
Pati, zła wiadomość nt. Twojej kolki waniliowej co dostałem na wyjazd, w połowie ją rozpiliśmy przy szykowaniu motorów w magazynie ale druga połowa miała być na wieczór. No i mi wypadła w czasie jazdy i nawet był pomysł zlizywania z asfaltu, ale to tego potrzeba przejechać jeszcze kilka dni a po drugie była obawa że wymieszana z deszczem straci smak. Więc siedzimy teraz bez kolki. I czuję tutaj rękę, a raczej klątwę Pani dietetyczki Marzeny, która bardziej mi na znachorkę wygląda, a którą też serdecznie pozdrawiam. Pamiętam jej reakcję jak oznajmiłem że do Afryki kolkę zabieram, ale za to sobie czekoladę zjadamy J A czekolad mamy full bo jeszcze z ranka w czwartek poszedłem tradycyjnie oddać krew więc stosowny wagonik mi wydano.
I tak w deszczu doczłapaliśmy, pokonując jeszcze z 250 km na wschód od Cape do miasteczka Gansbaai, gdzie jutro może się udamy na nurkowanie w klatce z rekinami. Może bo niestety wiatr jest taki że morze nam się mało do chałupy nie wleje. Pan od rekinów coś kręci nosem że chyba za bardzo wzburzone, ale jutro go przekonamy że de beściaki przyjechały i przecie będziemy nurkować więc co za różnica że na górze fale. Ja wprawdzie głębiej niż długość rurki od maski jeszcze nie pływałem ale Rafał chyba w temacie jest niezły więc będę go naśladował. Z noclegiem mały kwas, bo prawie wszystko mieliśmy nagrane ale nie popisałem się gdyż telefon to Pani od kwatery miałem w mailu, a mail w kompie, który był zapakowany na motku. A że komp powolny nie chciało nam się czekać 10 minut na wietrze bo trzeba jeszcze trzymać motor żeby nie odleciał więc pojechaliśmy na pałę i znalazłem jakąś tabliczkę Accomodation. Stukam, krata się odsuwa a tu niewiasta w szlafroku, a tu dopiero 19ta. No niestety na oko to egzemplarz ok 65+, pani się ucieszyła że jej parę groszy wpadnie poza sezonem dała 2 grzejniki, trochę pokiwała głową bo nie mogła zajarzyć po co jedziemy motorem jak na dworze tak zimno.
Tak więc mamy całą chałupę dla siebie, najpierw była opcja że z Rafałem będę w jednym łóżku przebywał, ale szybko się znalazła jakaś dodatkowa kanapa.
No i muszę się pochwalić że u Rafała zdobyłem mały punkt, błysnąłem bo przegrałem mu właśnie mapę Afryki na jego Navi więc od jutro już też będzie wiedział gdzie jest.
Kolacja zrobiona, herbatka wypita i tak mija powoli dzień pierwszy. Po za tym bardzo miło, gdzie się nie zatrzymamy wszędzie widownia się zbira i pyta co i jak i skąd i dokąd, to miłe
Wiadomość dla Wojtka: widzieliśmy już pierwsze małpy - pawiany.
Pozdrowienia
PS
Dystans: 277 km
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)