Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

24.07.2011 13:33

Co chcemy zobaczyć ?

Namiar do mnie: zwyszomi@gmail.com

Na prośbę Hniwa kilka słów o tym co chcemy zobaczyć. Kilka Państw chcemy po prostu przejechać a w kilku nieco dłużej zabawić. Jest niestety jedno ograniczenie, ktrego nie da się przeskoczyć czyli czas. Przygoda przygodą ale trzeba mieć po takim całym wyjeździe do czego wrócić. Miesiąc urlopu w robocie dostanę ale na dłużej to może być trochę problem, zobaczymy. Szwagier ma łatwiej bo w prywatnym biznesie urlopy samemu się wypisuje :). Ale do rzeczy

Maroko raczej przejechać, zbyt blisko Europy i duża szansa, że będzie jeszcze okazja zobaczyć atrakcje tego kraju przy innej okazji. Poza tym za parę dni wybieram się tam na rowerze :)
Ciekawsza jest Sahara Zachodnia (niby oficjalnie też Maroko) więc tutaj jakiś wypad na pustynię trzeba zaliczyć, chociaż jedna noc na pustyni pod namiotem, może być symapytycznie.
W Mauretani chcielibyśmy zaliczyć najdłuższy pociąg na świecie wożący rudę żelaza, poza tym chcemy zwiedzić wybrzeże Atlanyku bo przynajmniej na zdjęciach wygląda ciekawie. Planujemy wynająć pieroga (dokładniej: pirogue bo tak te łódko-czółna się nazywają).

Mali obok Namibi to chyba główne punkty programu. Gliniane miasto Djenne ze znanym meczetem (także glinianym), rzeka Niger, Mopti oraz malowniczy region: Dogon country. Jak czas będzie dobry to może jeszcze zaliczymy Timbuktu.

Burkina Faso: raczej tylko przejazd do Beninu. Benin to miejsce narodzin i stolica voodoo więc może jakiegoś czarownika znajdziemny żeby zaczarował maszyny od usterek no i może nam zapewnił dostatek wszelki :) A tak na powaznie to może być ciekawe doświadczenie zobaczyć trochę czary mary :)

Nigeria raczej tylko przejazd, może jak czas pozwoli to zobaczenie Abudży. Podobno ta nowa stolica jest mocnym odpałem, coś na wzór Dubaju i Astany. W tamtych miejscach już byłem i przyznam, że jest coś fajnego w tym całym ich absurdzie (czyli totalnym niedopasowaniu do otaczającego świata), ale nie dłużej jak dzień.

Gdzieś w okolicach Kamerunu lub Gabonu może dało by się zaliczyć jakiś kontakt z naturą. Jednak pod warunkiem, że nie będzie to taką porażką jak w krajach gdzie jest to podstawowe źródło dochodu. Jak byliśmy w Tanzanii to takie safari sobie u miejscowych zorganizowaliśmy. Czułem się jak ostatni palant, kiedy się okazało, że polega to głównie na ganianiu biednych zwierzaków w 4WD. Jakby to zobaczyć z góry to wygląda to tak: biedy lew lub coś podobnego i kilkanaście 4WD je goniących, a w każdym z nich jak sardynki poupychane turysty. W tym całym absurdzie czuliśmy się komfortowo bo pewnie za 1/10 ich kasy mieliśmy do dyspozycji cały samochód. Liczę, że w mniej turystycznych regionach łatwiej będzie o jakiś mały, prawdziwy trekking w ładnej okolicy.

Oba Konga powinny być prawdziwym testem wszystkiego i wszystkich, wystarczy na youtubie wrzucić "Congo roads" i wówczas wszystko jest jasne. Więc tych kilka setek km w obu Kongach właściwie będzie tym po co tam się wybieramy. Pewnie zaliczymy tam mały teścik odporności psychicznej i fizycznej. Nie wygląda też na to aby te państwa oferowały jakieś inne atrakcje dla turystów.

Angloa raczej przejazd, wojna dość mocno skatowała ten kraj więc wszystko co było łatnego przestało pewnie być ładnym.

Namibia, tak jak najbardziej chcemy tutaj chwilę się zatrzymać, na pewno wybrzeże szkieletów, może jakieś fajne noclegi w wioskach. Trochę pojeździć po pustyni.

RPA raczej tylko przejazd do Cape Town. Są pewne plusy pracy w koroporacji, czyli możliwość współpracy z innymi biurami, a nasze biuro w RPA jest największe w Afryce więc na pewno będzie jeszcze okazja. Jakby czas był dobry to bardziej chcielibyśmy odwiedzić jeszcze Lesotho lub Swaziland

No i to tyle :)

Ostatnio całkiem przypadkiem zrobiliśmy ze Szwagrem taką traskę 11 975km. Pojechaliśmy na 2 tygodnie do Argentyny i Chile, kupiliśmy sobie mapę przed wyjazdem i wydawało się, że wszystko jest przygotowane tylko nikomu nie przyszło do głowy żeby sprawdzić jej skalę. Po wypożyczeniu autka okazało się, że trzeba parę kilometrów zrobić. Ale się dało i wcale się nie okazało że cały czas siedzieliśmy za kółkiem wręcz przeciwnie przy dobrej organizacji można kupę zwiedzić a w wolnej chwili położyć cegłę na pedał gazu raz na parę godzin pokonać jakiś zakręt i przemierzyć całą Patagonię i pustynię Atakamę :) Pamiętam tylko minę gościa z wypożyczalni kiedy spojrzał na licznik, i tylko wybełkotał: czy jest jakieś państwo w którym nie byliście?

Tak więc taki dystans już w życiu pokonaliśmy, oczywiście Afryka to nie Ameryka, glina to nie asfalt, ale za to przynajmniej są ludzie, tam jedziesz, jedziesz i żywego ducha nie widać więc to też było jakieś wyzwanie

I chyba najważniejsze teraz kiedy znana jest już trasa oraz pobieżny plan podróży warto wspomniec że nasza drużyna nie jest bynamniej hermetyczna.

Więc gdyby ktoś chciał się dołączyć to zapraszamy. Wymóg: własny sprzęt, dobry humor no i trochę kasy niestety :)

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz