Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

30.01.2013 19:29

Dzień trzydziesty trzeci: Angola (poniedziałek 28-1)


Stacja benzynowa z nocnego tankowania, o którym wczoraj pisałem


Gotowi do drogi.

Wprawdzie kubańczycy juz dawno wrócili do siebie, ale ślady niedawnej wojny domowej widoczne są jeszcze w całym kraju.
 

Samo miasteczko N'Zeto nie poraża, wprawdzie leży nad samym oceanem ale nikt tutaj za bardzo o turystyce nie pomyślał. W całym miasteczku raptem 2 miejsca gdzie można się przespać, w lokalnej knajpie (gdzie bylismy) i w czymś podobnym do kwater prywatnych. Niestety akurat robili chyba kanalizację i cały hotel był oddzielony od cywilizacji głebokimi wykopami. Życie w samym miasteczku toczyło się powoli.
 


Przez całą Afrykę się zastanawiałem jak to możliwe że nie spadnie. Tutaj to luz, ale jak kiedys widziałem gościa niosącego na głowie kilkaset jajek to wyraziłem najwyższe uznanie.

Ruszyliśmy w stronę Luandy i nie mogłem uwierzyć, ale wczorajszy asfalt zmienił się w piach po kolana.

Ciężarówki OK jadą, ale motorem tragedia, piach ciemny, kurzy się jak nie wiadomo co, w dodatku mnóstwo ciężarówek w obu kierunkach, kurzu tyle że nic nie widać, ale napieramy.

Głębokość piachu po jakimś czasie spadła, ale jak się człowiek rozpędził to za chwilę motor stawał dęba na ukrytej kupie piachu. Udało się bez upadku, ale parę razy było gorąco. Łapy znowu pękały w nadgarstkach.

Po kilku godzinach i przejechaniu niecałych 100 km nagle asfalt. Już się nacieszyliśmy, już zaczęliśmy planować gdzie to my dzisiaj nie dojedziemy już postój żeby uczcić ostatnie obowiązkowe bezdroża w Afryce.

Niestety po kilku kilometrach, nowy, lśniący asfalt skończył sie tak samo niespodziewanie jak się zaczął i znowu kolejne kilkadziesiąt kilometrów po dołach, kamieniach i piachu.

Najpierw było znośnie


a potem znowu muldy, kamienie i piach. Oj ....

Fajną rzecz dało się zaobserwować. Jak byliśmy na półkuli północnej było mnóstwo baobabów, ale tam była pora sucha i drzewa były gołe. Tutaj odległość od rónika podobna tylko pory odwrócone i te same drzewa tylko wygląd zupełnie inny. Krajobrazy tradycyjnie zaczęły porażać


Oj... co ty chłopie robisz?

Wreszcie udało się to przejechać, w oddali pojawiła się Luanda.

Najpierw stolica Angoli wyglądała bardzo obiecujące. Szeroka droga, pasy i porządek

Aż do chwili kiedy dojechaliśmy do wybrzeża w okolicy stacji kolejowej i poru. Znowu totalny chaos, karmiki no i niesamowite slamsy. Poczułem się jak w Kongach.

I nagle mijamy jedna czy dwie ulice i wjeżdżamy do europejskiej metropolii z pięknymi biurowcami i bulwarem nadmorskim. Jednym słowem Luanda to miasto niesamowitych kontrastów.

I takie pytanie retoryczne. Dlaczego w każdej przejeżdżanej stolicy, ulica którą akurat musimy jechać musi być w totalnej przebudowie? Zrobił się upał, motor się zagrzał 2 razy i w końcu się udało przejechać.

Marzę o tym, że jak wrócę i sobie zamontuję wiatraczek to pojadę w największy korek i sobie w nim postoję. Tak bez gaszenia motocykla na każdym kroku, bez odpychania się nogami bez dyskoteki wśród kontrolek. Ech... będzie pięknie :)

Kupiliśmy sobie arbuza, taki średniej wielkości, prosto z pola za 5 dolarów, kupiliśmy butelkę wody za 2 dolary, małe piwo 0,2l ok 3 dolarów. Ile Ci ludzie zarabiają żeby tyle wydawać? Generalnie  to z całym szacunkiem dla Norwegów, ale ich ceny do tych w Angoli wyglądają jak niekończąca się promocja.


Luanda się wciąż rozszerza.

Najfajniejsza rzecz to przyroda a właściwie to jej szybka zmiana. Jak grzebaliśmy się rano w piachu wokół była zielona trawa i drzewa.

Za Luandą drzewa pomału znikają po prawej stronie na wybrzeżu ciagnie się wielka laguna przez kilkadziesiąt kilometrów.

Droga prowadząca z Luandy do Bengueli oferuje za darmo niesamowite widoki, na prawo wybrzeże Atlantyku, na lewo wąwozy i nietknięta przyroda.

Oczywiście rozbiliśmy sobie biwak nad oceanem, woda była całkiem ciepła, za to fale niesamowite, trzeba było kombinować żeby nie odpłynąć  razem z falą.


Zdjęć z kąpieli nie ma bo odbyła się w strojach Adama

Wybrzeże jest puste bardzo rzadko pojawiają się jakiekolwiek oznaki życia

Ok 100 km za Luandą jest most i po jego przejechaniu szok. Zostały same kaktusy (takie podłużne), zamiast zielonej trawy suche, ostre krzaki, bardzo podobnie jak w Senegalu. Kolejnych 100 km kaktusów już nie ma, trawy właściwie też, robi się pustkowie niczym w Maroku za Agadirem

Nocujemy w Porto Ambuin, cena pokoju skandaliczna 150 USD, przynajmniej czysto i jest nawet ciepła woda.

Nie wiem czy to wina działań z wiatrakiem, ale przestało działać automatyczne włączanie świateł. Teraz to niepotrzebne ale jak dojeżdżamy wieczorem, to strasznie by się  przydało.
U chłopaków akumulator ponownie stwierdził, że pora wyskoczyć. Zawczasu temat wyczuli i obyło się bez kolejnej dziury.

Muszę bo nie wytrzymam napisać kilka słów nt map i nawigacji. Jest wydawnictwo z RPA i ich mapy jakoś się kupy trzymają. Mapy wszystkich pozostałych wydawnictw z Afryką mają tyle wspólnego co nic. Ich legendy odpowiadają niczemu. Jak można napisać, że droga asfaltowa, skoro tam nigdy nie było asfaltu?

Trochę śmiesznie jest z nawigacją. Używamy map Afryki w TomTom, Zbyszek ma jeszcze Garmina ale to nie ma znaczenia bo mapa jest ta sama z tymi samymi kwasami.
Pierwszy kwas jest mało śmieszny bo autorzy nawigacji uważają, że w Angoli panuje ruch lewostronny. Nawet posłuchałem przy wjeździe do Angoli ale szybko zrozumiałem, że to babol.

Dzisiaj szukamy noclegu i znaleźliśmy jakiś hotel w nawigacji. Doprowadziła do celu idealnie, tyle tylko że zamiast hotelu był cmentarz, jakby nie patrzeć to też miejsce odpoczynku. Czasami jakieś miasto jest w nawigacji ze 40 km wcześniej albo później niż w realu i takie tam.

Generalnie dobra jest w miastach do wyznaczenia kierunku i to tyle, fakt wtedy się oszczędza trochę czasu. Czasami drogi asfaltowe pokazuje jako gruntowe i odwrotnie rozpaćkaną glinę traktuje jak asfalt.

Trzeba mieć dużo cierpliwości żeby czasami tego nie wyrzucić w krzaki. Najlepiej stosować zasadę, że w Afryce nie warto niczego planować, wówczas stresu mniej a o przygodę łatwiej.

 

Promocja na paliwo wciąż trwa: 1USD~100KZ

Ach te widoki

Pozdrawiam

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz