Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

21.07.2014 20:43

Dzień 04 Magiczne RPA (ver. 2.0)

Taki tytuł miał być oryginalnie, ale pod koniec dnia sytuacja raczej zachęcała do tytuły: Huston mamy problem … ale na koniec uważam że tytuł jest jak najbardziej OK.

A zaczęło się tak, pobudka 5:30 i przed 7-mą zaczęliśmy jechać. Cel był jasny i jedyny przejechać jak najwięcej, tak by we wtorek być w Botswanie. Taaa… planować to sobie można. Najpierw to wyjechaliśmy z miasta i temperatura spadła z 5 stopni do -3 i tak było przez ponad 2 godziny.
Przed wyjazdem okazało się że do Naszego hotelu dobiło 2 Holendrów, którzy już Afrykę przejechali
 

Najpierw przestałem czuć jeden palec u ręki potem drugi, potem kolejny ale za to z prawej strony, a potem okazało się że moje buty „motocyklowe” też nie na taką pogodę szykowane. Na łapy założyłem wszystko co miałem, na nogi nic bo nic nie miałem :). Za to wjechaliśmy w góry, a potem w jakiś niesamowity wąwóz, widoki nieziemskie, z tym że z fotami krucho bo do tego trzeba kilku palców, które się ruszają.  Generalnie sceneria magiczna i widoki nieziemskie.

Po 9tej zaczęło się ocieplać, a jak się zrobiło 8 stopni to pomyślałem że to już lato. A potem zaczęły chodzić mrówki w jednej stopie, potem w drugiej, a potem zaczęło mnie trząść że ledwo dało się usiedzieć. Pojawił się bar i postanowiliśmy postawić na małą herbatkę. Rafał zarządził ćwiczenie  pt. dolanie oleju do swojego motoru i okazało się że odkręcenie korka było nie lada wyzwaniem, bo do tego trzeba mieć władzę przynajmniej w kilku palcach na raz.

Zrobiło mi się raźniej bo Rafał trząsł się wcale nie mniej ode mnie. W końcu za pomocą stukania i pukania korek się odkręcił i ćwiczenie zostało wykonane. Jak zauważyliśmy specjalnością kulinarną w RPA są chyba hotdogi ze wszystkim, tym razem wybrałem hotdoga z hotdogiem i jajecznicą razem, chciało by się napisać że miodzio, ale tak nie za bardzo.
 

Dopiero po herbatce i postaniu na słońcu można było wrócić do żywych. Od jedenastej mózgi i reszta zaczęły pracować. Za to co za krajobrazy, olbrzymie bezludne przestrzenie więc w palnik i dzida do przodu. Trochę nudno tylko się zrobiło, dobrego rocka sobie puściłem więc można było jechać do rytmu, potem zacząłem ścigać się z samolotem, potem z lokomotywą, potem z własnym cieniem i pomału dzień schodził. Po drodze zajechaliśmy gdzieś   do knajpki i okazało się że właścicielka jak się dowiedziała że Polacy to zaraz historię nam opowiedziała, że syna ma w Londynie co z Polką się ożenił. Zapodałem więc że to w takim razie to my prawie rodzina. No i się zaczęło, a jeszcze przyszli inni więc zrobiła się mała imprezka na podwórku, nawet po buziaku od LSB dostaliśmy (bo tak kazała na siebie mówić, dobrze że nie LSD :)).

Knajpa LSD i sama właścicielka


Widoki z baru nieco dziwne:


Ta a potem ze 100 km bez nawet ani jednego zakrętu, zaczęło się już nudzić, wszystkie pozycje na siedzeniu przećwiczone.  Czasami tylko jakieś małpy po drodze przebiegną, albo strusie hodowlane się pogapią. Widoki super, tylko gdyby nie ten płot wzdłuż drogi. Pewnie ma sens, żeby zwierzaki nie przełaziły, chociaż patrząc ile tego leży na ulicy po spotkaniu z samochodami to żaden płot nie pomoże.

 

Pojawił się zakręt więc postanowiłem to zjawisko sfotować

Ponieważ RPA to olbrzymie przestrzenie i to głównie puste więc ciężarówki rozmiarem też są dopasowane, te nasze przy nich wyglądają jak dostawczaki
 

Generalnie jeszcze raz warto podkreślić niesamowitą serdeczność napotykanych ludzi, którzy zawsze sami podchodzą, pytają, wymieniamy się serdecznościami naprawdę jest super.

No właśnie ale żarło, żarło i przestało. Zostało kilkadziesiąt kilometrów do Kimberly, gdzie nocujemy, zatrzymałem się na łyka kolki, schylam się i patrzę na cylinder po lewej strony i cały uje… w oleju. Tak dokładnie to totalnie mocno zapocony olejem, który ewidentnie walił spod uszczelki pod głowicą. Kapać nie kapało, ale pewnie po jeszcze kilku stówkach było by słabo. Nie ma co podejmować decyzji na szybko, wsiadłem bo stwierdziłem, że dojadę więc zacząłem dumać co tu zrobić dalej. Zatrzymać się i płakać. Rozwiązanie proste, aczkolwiek na dłuższą metę nieskuteczne, strzelić sobie w łeb ewentualnie strzelić w łeb mojego motorka, tylko gdzie motor ma łeb?
Była już opcja z telefonem o poradę do znajomego mechanika i ustalenie czy mamy wszystkie narzędzia żeby zdjąć głowicę. Pomijając fakt że do tego etapu jeszcze w swojej karierze mechanika nigdy nie doszedłem pozostało pytanie i co dalej. Mam niby jakieś silikony uszczelniające, ale czy to by pomogło?

Kolejna opcja to jutro nieco zboczyć z trasy i zajechać do Johannesburga i poszukać jakiegoś warsztatu, o ile wcześniej na jego ulicach nie ukradną mi wszystkiego łącznie z motkiem.
Ale tak sobie kombinuję że to Kimberly to też duże miasto więc może BMW jest tu obecne? Wjeżdżamy na prawo Toyota, na lewo Hundai, a na wprost posuwa koleś na dużym GSie. Macham i chyba zauważył, dojechaliśmy go na światłach i pytamy o serwis. Gość zjeżdża na bok … i  się zaczyna :).
GSik nówka adventure, można się w nim przejrzeć  taki wydmuchany, kolega (Dick) pod krawatem (tak się jeździ na GSach w Afryce) oświadcza chłopaki spoko biorę problem na klatę. Wykonuje magiczny telefon i po paru minutach jadę za nim do salonu BMW. W międzyczasie Rafał organizuje hotel bo nie było sensu tracić czasu. Zajeżdżam do salonu nawet okazuje się że zajmują się też motorami. I znowu imprezka, poklepywanie, fotowanie i inne, naprawdę sympatycznie. Ściągają kolesie skądś mechanika bo chyba już poszedł, jest prawie 18ta. Po paru minutach przyjeżdża doktor od motorów i stwierdza że 12 tys. to ten motor w takim stanie na bank nie przejedzie. No i  …. Spoko  przyjedź jutro o 7:30 to to zrobimy. Dobra, dobra a ile to będzie kosztowało !!!!? Na razie nie podam kwoty, którą usłyszałem aż finalnie tematu nie zrobią i płatność nie nastąpi, ale jak tak będzie jak mówi to w mogą w PL zamieszki wybuchnąć przed ASO od BMW.

Rescue team w całej okazałości.
Od lewej: Mechanik co motor będzie mi naprawiał, ściema handlowec nr. 1 (to co mu się świeci z twarzy to złote ząbki), Dick oraz ściema handlowiec nr. 2 

Tak więc jutro miejmy nadzieję problem zostanie rozwiązany i będzie można ciąć dalej, oby. Nie pozostaje nic innego jak trzymać kciuki, ale serwis wygląda na full wypas więc może będzie OK. Pierwsi kolesie żartują sobie że pogadają z mechanikiem żeby przetrzymał nas do piątku bo wtedy mają jakiś zjazd motocyklistów BMek i bardzo by Nas chcieli nas przedstawić swoim kolegom. Mam nadzieję że żartują. Najlepszy był jeden, który 2 jedynki miał całe w złocie a na kolejnych takie złote ozdóbki, to taka moda lokalna chyba, bo bardzo się tym swoim uzębieniem szczycił.

Potem Dick jeszcze wrócił ze mną do hotelu, bo nie chciał mi uwierzyć że drogę zapamiętałem, wziął telefon z zapewnieniem że i tak będzie dzwonił. Stwierdzając , kto jak kto ale my od GSów musimy trzymać się razem. Magic

Czy zatem RPA nie jest magiczne !?

Polecam i pozdrawiam

Mam pewną zagwostkę dlaczego drzwi w wielu hotelach i domach nie są w całości?
 

Na polepszenie humorów wyżerka na kolację była pierwsza klasa
 

Zbyszek

Dystans 767 km. Total: 1 421 km

Komentarze : 2
2014-07-22 09:08:43 klurik

Będzie dobrze. "Śpachla", silikon, trochę drutu i pojedzie jak nowy ;)

2014-07-21 21:25:31 ducat666

Zawsze wiedzialem,ze te gowniane gieesy to przereklamowana zlomiarnia.nie dosys,ze jezdzaca wieza eiffla,to jeszcze cos co chwile siada.tylko Ducati,stary.Ale zycze powodzonka i bede dalej sledzil wasze poczynania.

  • Dodaj komentarz