08.03.2013 00:07
Informacje praktyczne: Senegal
Wiza: załatwiałem w Berlinie, wydawana jest na poczekaniu, dokładniej, trzeba poczekać ok godziny. Trzeba dobrze wypełnić wniosek wizowy w sekcji terminu wizyty bo w wizie podawana jest data od i do kiedy wiza jest ważna. Lepiej podać dłuższy okres. Koszt wizy 20 euro, nie są potrzebne żadne rezerwacje etc.
Wydaje się, że największym wyzwaniem jest sam wjazd do Senegalu od strony Mauretanii. Do wyboru teoretycznie są 2 przejścia. Pierwsze w Rosso a drugie w Saint-Louis. Generalnie mieliśmy ochotę jechać przez S-L ale niestety zapomnieliśmy, że w Mauretanii nie ma drogowskazów więc żeby znaleźć drogę prowadzącą do S-L trzeba siedzieć ostro z nosem w mapie i na podstawie odległości z mapy wykombinować, która ścieżka prowadzi do S-L. Jadąc drogą ze stolicy nie zauważyłem po prawej stronie żadnej drogi, którą mógłby przejechać zwykły samochód. Oczywiście pewnie nie dotyczy to starych mauretańskich mercedesów 124, które tutaj pełnią rolę 4WD chyba do kwadratu. Z postów wynika, że przejście w S-L jest normalne, chyba głównie dzięki temu że jest tam most. My niestety wybraliśmy Rosso więc opiszę co zrobić żeby było lepiej :).
Dojeżdżasz do Rosso, kończy się droga i stajesz przed bramą, przed którą stoi żołnierz, proszący o dokumenty. Nie należy dawać od razu. Ja zrobiłem to siedząc na motorze a chłopaki siedząc w aucie. Żołnierz teoretycznie próbuje Ci je oddać ale tak, że dokumenty trafiają po drodze do łap jakiegoś kolesia i tyle je widziałeś. Potem jak ciele musisz już za nim leźć.
Trzeba zrobić tak.
Najpierw wysiąść z auta, albo zejść z
motoru, pokazać dokoumenty i przypilnować żeby po drodze nie
trafiły.
Łatwo powiedzieć, jest trochę postów od ludzi, którzy tak próbowali zrobić, często kończąc na szarpaninie i bijatyce przed bramą.
Jak już otwrzą Ci bramę to jest trochę ciszej bo za bramą nie ma handlarzy etc. za to nie brakuje złodziei wszelkich więc lepiej wszystkiego dobrze pilnować. Zaraz za bramą po prawej stronie jest małe okienko, w którym kupuje się bilet na prom, nie pamiętam dokłanie stawek, ale za motor to ok 5 USD, za samochód ok 15 USD. Potem trzeba iśc na lewo gdzie należy odnaleźć pogranicznika, potem iść na I piętro gdzie są celnicy. Łatwo trafić bo wali kiblem na maksa na kilometr, widać im to nie przeszkadza. Oczywiście jak masz pomagiera, który przechwycił dokumenty przed bramą to cała procedura ogranicza się do łażenia za nim.
Jak zaczniesz ustalać stawkę za usługę to oczywiście wszystko za free. Jak wiadomo za darmo to w życiu kopa w dupę można dostać, chociaż też nie zawsze :). Zarobek gościa polega na rzekomej opłacie za wbicie pieczątki w karnet CPD po senegalskej stronie. Więc albo trzeba tego przypilnować ale wtedy musisz tam targować się o koszt usługi, albo udajesz głupa i płacisz za obsługę karnetu.
Potem ustawiasz się w kolejce i czekasz na prom, który jeździ często bo rzeka Senegal nie jest jakichś porażających rozmiarów. Podobno w południe ma przerwę, my byliśmy tak ok 12 w południe.
Po stronie Senegalu, parkujesz pojazd na parkingu w stefie granicznej i tak jak pisałem trzeba ustalić strategię jak obsłużyć karnet. W Senegalu Karnet jest wymagany, przynajmniej tak nam powiedziano. Przed bramą wyjazdową trzeba uiścić opłatę portową, jakieś drobne kwoty. Z brama po prawej stronie jest "biuro" gdzie można kupić ubezpieczenie. Za 2 tygodnie zapłaciłem za motor ok 15 usd. O tyle jest dobre że działa n akilkanaście okolicznych krajów, nawet do Kamerunu (ale z wyjątkiem Nigerii).
Czy jest potrzebne?
Pewnie lepiej nie testować. Mnie w
kazdym razie nikt o takowe nie pytał podczas kontroli
rogowych.
W sumie zanim wyjedziesz za bramę, trzeba posiedzieć ponad godzinę. Na rogatkach granicznej wiochy po lewej stronie jest chata wktórej trzeba być w celu odbycia jakiejś tam kontroli. Podobno lepiej jej nie przejechać.
Całego Senegalu nie przejechaliśmy więc możemy sie wypowiedzieć o tej części kraju położonej wzdłuż rzeki Senegal.
Pierwszych parę kilometrów poraża doskonałym asfaltem, są też stacje benzynowe, benzyna w Senegalu kosztuje ok 4,5 PLN/litr. Potem asfalt zawiera mnóstwo dziur praktycznie o samej granicy z Mali na wysokości miasta Kayes. Ostatnich parę kilometrów przed granicą to asfalt bez dziur.
Jadąc przez Senegal, trzeba strasznie uważać na kozy i owce. Krowy są większe więc łatwiej zauważyć w przydrożnych krzakach. Z racji na ilość zwierzęcych kupek biwakowanie na dziko staje się nie lada wyzwaniem. Można oczywiście zatrzymać się w wiosce ale to oznacza chmarę dzici, są sympatyczne ale po jakimś czasie człowiek marzy o ciszy i spokoju :)
Wzdłuż całej rogi są chyba 2 hotele, my nocowaliśmy w hotelu, który tez ma domki campingowe w miasteczku Bakel. Uwaga na hotelową kozę, zjada wszystko, nawet buty !:)
Miłą odmianą jest brak kontroli drogowych, żanych radarów też nie ma.
Tutaj zaczyna się czarna afryka z jej plusami i minusami, aż do Nigerii nie spotkasz nikogo mówiącego po angielsku, po jakimś czasie to ni eprzeszkadza :)
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)