21.01.2013 08:51
Dzień dwudziesty piąty: równik przekroczony (niedziela 20-1)
A zatem jesteśmy na środku naszej półkuli
Gabon zachwyca cały czas.
ALe zanim o dzisiejszym dniu trzeba wspomnieć Nasze wczorajsze
osiągnięcia kulinarne. To był prawdziwy majstersztyk.
Głód był wczoraj wielki ale cierpliwie
czekaliśmy ...
zostały znalezione kabanosy, odkopany makaron z
mięskiem plus lokalne dodatki...
no i cierpliwość została nagrodzona...
Jeszcze tylko zmiana kierunku działa klimy i uczta
gotowa.
Zatem ranek pełen był wspomnień po wczorajszej mega wypaśnej
kolacji.
Może i dziedziniec hotelu na kolana nie powalał, za to widoki były nie kiepskie.
Plan na dzisiaj polegał na dojechaniu w okolice Konga. A zatem w drogę.
Cały droga wije się cały czas lesie tropikalnym, widoki i
odgłosy znowu powalają.
W wioskach ciekawym zwyczajem jest wywieszanie przy drodze
tego to się akurat udało upolować. Z tego co rozumiemy można się
zatrzymać i kupić sobie świeżą dziczyznę. Pod warunkiem, że jest
bardzo wcześnie, bo po południu dziczyzna nieco puchnie od
leżenia cały dzień na słońcu.
Najgorszą propozycją są małpy,
jakoś chyba nie zjadłbym zupy z małpy.
Przy Kamerunie są duże góry więc temperatura nie przekracza 30 stopni. Kiedy podjechaliśmy pod Kongo, góry nagle się skończyły i zaczęła się spiekota.
Na odpoczynek wybraliśmy miejsce, w którym upał był niestraszny.
Proponuję naszym drogowcom wizytę w Gabonie niech zobaczą jak się robi drogi, gdzie przez kilkaset kilometrów nie ma nawet malutkiej dziurki. Żar się leje cały rok i nikt zakazu jazdy ciężarówek nie wprowadza.
Nie wiem o co chodzi, ale jest to kraj z chyba największą liczbą zakrętów na świecie. Najlepiej przed wjazdem do Gabonu sobie wymontować błędnik bo naprawdę trudno wytrzymać.
W końcu dojechaliśmy do równika, na przydrożnej tablicy przykleiliśmy nasza naklejkę więc jak ktoś chce to niech doklei coś od siebie, przejeżdżając przy okazji :)
Nie wiadomo skąd ale nagle pojawił się ktoś kto po
krótkim kursie obsługi aparatu zrobił nam fotkę
Ja wytarłem tablicę, maciek kleił naklejkę
Niestety im bliżej Konga tym coraz bardziej cywilizacja się kończy. Do miasta Mouila jeszcze był asfalt ale coraz gorszy.
Aż nagle się skończył i zaczęła się gruntówka a właściwie zaschnięta glina którą dobrze poznaliśmy w Kamerunie, na szczęście nie padał deszcz więc tym razem 75 km off-roadu na glinie minęło w mniej niż 2 godziny.
Aż strach pomyśleć co by było gdyby popadało. Przed nami ok 500 km gliniastego off-roadu, jak przejedziemy to chyba już dojedziemy do końca. Żeby tylko deszcz nie padał.
Poprawiła się tez sytuacja na posterunkach drogowych. Tylko raz trzeba było wyciągać paszport, poza tym wystarczył uścisk dłoni, po staremu. Ludzie cudowni, ciągle machają. Wioski są niesamowicie zadbane, żadnych śmieci, aż głupio cokolwiek ludziom dawać.
Jak widać można żyć skromnie ale czysto, wystarczy chcieć. Widać, że petrodolary dobrze zainwestowane potrafią zmienić kraj o 180 stopni. Poza tym od kilku dni nic wielkiego się nie wydarzyło, eksperymentujemy z lokalnymi specjałami i zbieramy siły żeby pokonać Kongo.
Mamy małego stresa bo za 5 dni kończy się Nam kongijska wiza. Nocujemy w miasteczku Ndende 48 km od granicy, o dziwo w hoteliku jest woda i prąd :)
Dlatego wiadro stojące w łazience okazało się tylko
starszakiem.
O Internecie parę osób słyszało ale jeszcze nikt go nie widział :)
Pozdrawiamy
PS
Dostałem strasznym kamulcem w stopę, chyba spod koła
ciężarówki
Archiwum
- wrzesień 2014
- sierpień 2014
- lipiec 2014
- czerwiec 2014
- maj 2014
- kwiecień 2014
- marzec 2014
- luty 2014
- styczeń 2014
- grudzień 2013
- wrzesień 2013
- czerwiec 2013
- maj 2013
- kwiecień 2013
- marzec 2013
- luty 2013
- styczeń 2013
- grudzień 2012
- listopad 2012
- kwiecień 2012
- wrzesień 2011
- sierpień 2011
- lipiec 2011
- czerwiec 2011
Kategorie
- Na wesoło (656)
- Offroad (113)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (3)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)