• » RiderBlog
  • » zwyszomi
  • » Dzień dwudziesty pierwszy: dziury, dziury, dziury (16-1 środa)
Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

21.01.2013 08:44

Dzień dwudziesty pierwszy: dziury, dziury, dziury (16-1 środa)


Jenifer gotowa była porzucić nudną pracę recepcjonistki w hotelu i dołączyć do wyprawy. Niestety mieliśmy tylko wakat na kucharkę.

Nie bez niesympatycznych akcji udało Nam się opuścić Nigerię.


Sklep w Nigerii, kraty są nieprzypadkowe

Najpierw był mały kwas z nawigacją. Zbycha Garmin z mapą Afryki podobno full wypas znalazł krótszą o 30km drogę do granicy. Więc nie było nawet dwóch zdań jedziemy, mimo że TomTom wcale tego nie wybierał. Po drodze kontrola policyjna stwierdziła że nic o takiej drodze nie wie, ale pomyśleliśmy że ze względu na porę dnia, wypity alkohol już zaczął działać. Dla tych co do Nigerii się wybierają, generalnie ok południa żołnierze na posterunkach są już ostro napruci, wali wódą na kilometr, najlepsi są dowódcy, którzy też potrafią się wytoczyć żeby przybić piątkę z turystą.
No więc jedziemy tym skrótem, jedziemy aż tu nagle pojawia się rzeka w poprzek drogi. Garmin udaje głupa i karze jechać dalej. Pytamy miejscowych o prom, parę osób o nim słyszało, ale nikt nigdy go nie widział. I tak chcąc zaoszczędzić 30 km dołożyliśmy sobie z 70 km, co potem okazało się brzemienne w skutkach.

Potem była okazja obserwowania jak w Nigerii buduje się drogi. W normalnych krajach jak się oddaje nowy odcinek drogi z punktu A do B to jest on gotowy, tutaj 600m jest ok potem 100 brak asfaltu i znowu 600m dobrze etc. etc W życiu chyba tyle biegów nie zapiąłem. Mocno, mocno męczące, bo człowiek nie może pojąć dlaczego ktoś robi nową nawierzchnię w taki sposób. A dziury są przeróżne: duże i małe, chude i grube, dobrze i źle widoczne, takie że urwą koło i takie że tylko wygną widelec. Dziury gromadne i dziury samotne, dziury z których się kurzy i takie zasłonięte gałęzią

Nigeryjska wioska

Już wjeżdżamy do ostatniego miasta w Nigerii (Ikom) aż tu nagle bramka na ulicy. Szybki ogląd sytuacji, pada komenda spier…. I wyglądało, że po sprawie. Niestety za jakiś czas zatrzymujemy się na tankowanie. Dopada do Nas na skuterku koleś z lewej blokady, z mordą i zaczyna się małe szarpanie. Razem z drugim kolesiem wymachują mi jakimiś naklejkami, które oczywiście musze kupić najlepiej za 100 Euro. Robi się nie przyjemnie, bo jedną ręka muszę trzymać motor a drugą szarpać z kolesiami.
Chłopaki stwierdzili że będą akurat sobie tankowali auto w oddali, na domiar złego Zbychu zaczął to wszystko filmować co wprawiło owych kolesi we wściekłość. Tymczasem z pomocą przyszli mi jacyś ludzie, a przy okazji dwaj główni kolesie zaczęli się miedzy sobą sprzeczać bo na jednego zaczęły działać moje handshake’i. W końcu miejscowi dali mi sygnał spiepszaj chłopie, więc do chłopaków komenda spier….
-A czy możesz nam pożyczyć 1000 Niara bo nam zabrakło? Pada odpowiedź.
Czasami cudza beztroska powala. Ściągaj teraz ubranie żeby przy wszystkich dokopać się do kasy etc.

Kolesie zauważyli próbę mojego odwrotu i zaczęli się szykować do gonitwy. Jakimś skrótem nas wyprzedzili i już kolejna blokada, tym razem tez ich olaliśmy, jeszcze próbowali Nas gonić ale dociągnęliśmy do posterunku policji. Wprawdzie nawaleni jak szpadle, ale to zawsze policja. Kolesie odpuścili a my już nie zagrożeni doczłapaliśmy się do granicy. O dziwo dojazd do granicy z tej strony kraju  zamiast kilkudziesięciu posterunków kontrolnych w krzakach ma wszystko razem przy samym przejściu. Formalności poszły szybko i z wielką ulgą opuściliśmy kraj do którego mam nadzieję więcej nie będę musiał wracać.

Tak naprawdę to i sama Nigeria od strony Kamerunu wygląda zdecydowanie  lepiej niż od strony Beninu

Kamerun przywitał Nas ciszą i spokojem, niestety też zabawa z karnetem, ale wszystko w miłej i przyjaznej atmosferze. Przed nami prawdziwa afrykańska droga, jeden z kultowych odcinków Ekok-Mamfe (jakby nie patrzeć główna droga prowadząca do Nigerii z Kamerunu N6).


Najpierw małe koleiny


Trochę większe


i jeszcze większe

Dzięki Bogu, że nie padał deszcz. Cała droga jest z czerwonej gliny, która zastygła w kształtach z ostatniej ulewy. Człowiek nie przygotowany i nie ujechał kilometra już 2 razy gleba. Za pierwszym razem tylko się przewrócił, za drugim nieco przygniótł.


Dzięki stary !!!


Jakiś lekki ten motor ?

Poczekałem aż chłopaki nadjadą i pomogą. Dziury nigeryjskie w porównaniu do Kameruńskich to jak kozę do żyrafy porównywać. Można wejść do takiej dziury i nawet głowa Ci nie wystaje. Czekało nas 75 km takim szlakiem, było niesamowicie ciężko ale przynajmniej ja pokonałem go prawie z radością. Cała droga prowadzi prze prawdziwy las tropikalny, pomimo dziur i upadków jednak motorem jedzie się znacznie szybciej więc mogłem nawdychać się  i nasłuchać odgłosu lasu tropikalnego do woli.

Potem jeszcze jedna gleba ale ponieważ chłopaki zostali mocno w tyle podniosłem motor sam. Niestety to 75 km to tak ok 4 godzin jazdy, przez parę minut mogłem zapiąć 3 bieg, totalna masakra. Po drodze kilka wiosek i parę osób gdzieś idących. Trzeba się spieszyć bo już budowana jest w lesie nowa droga, za rok zaleją ją asfaltem, stara droga zarośnie i tyle będzie z przygody.

Niestety zapadł zmierz, jazda po nocy to koszmar, minąłem kilka aut i motocykli, którym się dzisiaj do celu dojechać nie udało (popsuły się). Zostało do celu 25 km już wyobrażam siebie pod prysznicem aż tu nagle coś w kole stuka. Patrzę a w oponę wbił się drut stalowy a tak ze 30 cm. Nie wiem skąd pojawił się jakiś człowiek w środku lasu, powiedział że za kilkaset metrów ktoś mieszka i jest światło. Nadjechali chłopaki, wyciągnęliśmy drut i dzida do światła dopóki powietrze nie zejdzie. Udało się.

To chyba właściciel powiedział że bez problemu można zostawić na noc motor a następnego dnia przyjść i naprawić przebite koło.

Mam nadzieję że nie na darmo ćwiczyłem naprawę takich opon przed wyjazdem (używam gadżetów firmy Stop&Go). Ku zdumieniu miejscowych, zanim chłopaki odpalili kompresor dziura była już załatana, (przynajmniej dojechałem na kole do hotelu). Pokiwali z uznaniem i życzyli bezpiecznej drogi. Do Mamfe dotarliśmy o 21. Znaleźliśmy hotel, który jest bardziej norą bez prądu i wody (wodę trzeba sobie przynieść w wiadrze). Recepcjonista chyba tez już wciągnął dobry stuff bo trzeba go było do pionu doprowadzić żeby zaczął Nas obsługiwać.

To był chyba mały chrzest bojowy w temacie: drogi w Afryce. Mam nadzieję że zdaliśmy. Kolejny pewnie następnego dnia.

Pozdrawiamy

Pod prysznicem ( a raczej pod wiadrem z wodą) stwierdziłem ponownie, że chyba nigdy taki brudny jeszcze nie byłem.

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz