Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

11.08.2014 19:42

Dzień 24. W krainie Shreka. (ver. 2.0)

Wyjechaliśmy rano, ujechaliśmy może 20 km i nagle ściana deszczu. Ale spoko byliśmy przygotowani szybko się ubraliśmy i dalej.

No cóż tutaj pojawia się problem. Jak masz w motorze siedzenie oryginalne to jest ono wąskie i po godzinie zadek gotowy do wymiany. Rafała motor fabrycznie, a mój specjalnie doposażony został w szerokie turystyczne siedzenie. Problem polega na tym, że jak woda zaczyna Ci ściekać z ciuchów, to zbiera się na szerokim siedzeniu, na którym siedzisz. A zatem po paru minutach obaj siedzimy z dupskami w wodzie. Poza tym etiopski deszcz to u Nas ulewa, albo oberwanie chmury. Więc i kurtka, i portki po paru minutach zaczynały przepuszczać trochę wody. Można się poczuć jak na nurkowaniu z rekinami, gdzie najpierw jest Ci zimno w piance, ale potem ciało zaczyna ogrzewać zebraną wodę i temperatura się trochę podnosi. Nie pozostało nic innego jak przyzwyczaić się do siedzenia w wodzie. Przepuszczalność wody nie zależy od  producenta ciuchów, ja mam coś innego, Rafał ma coś innego, a i tak obaj siedzieliśmy z tyłkami w wodzie. Lało przez kilkaset km aż do samej Addis A. Po drodze oczywiście jakiś mały objaździk i glina zamieniona w czerwoną maź, ale tym razem sukces, przejechane i zero gleby.  

Dojechaliśmy do stolicy, lekko dygocąc z zimna. Nagle deszcz przestał padać i temperatura z 12 podskoczyła do 20. Po drodze zauważyliśmy śmieszną rzecz. Deszcz leje jak z cebra a ludzie jak gdyby nic się nie działo. Idą sobie gdzieś, gadają, mało kto ma coś od deszczu. Zatrzymaliśmy się w kafejce na stacji, przyznaję, że jakby mieli wódkę to bym sobie kupił i się  poczęstował. Zawsze to trochę byłoby cieplej. Zamiast wódki zamówiliśmy coś, o dziwnej nazwie, ale o wyglądzie kupy wylanej na coś w stylu arabskiego placka, tyle że te etiopskie trochę gorsze.

Ale jak człowiek nie jadł śniadania to wszystko smakuje i faktycznie kupa była na tyle dobra, że wieczorem jeszcze raz  sobie coś takiego zamówiliśmy.

 

Była pokusa by deszczowe  ciuchy już chować, ale .. coś mnie tknęło żeby jeszcze nie zdejmować i to był dobry ruch.

Prawdziwi etiopscy kolarze

Podjechaliśmy parę km i się zaczęło. Lało tak, że samochody stawały, ale ja ostro 80 na liczniku i cisnę. Najgorsze były pioruny i grzmoty, potem deszcz zamienił się w grad. I tak na zmianę 10 km ulewy i 2 km przerwy.

Aż … aż dojechaliśmy nad zbocze rowu afrykańskiego. Widok niesamowity, tym bardziej, że w rowie świeci słońce. Na przełęczy temperatura była 12 stopni i jazda w chmurach, poczułem się jak w niebie, zjechaliśmy do doliny rowu i na przestrzeni 10 km temperatura skoczyła do 35 stopni  i zaświeciło słońce.

Zarządziłem przerwę rozebraliśmy się i jechaliśmy dalej, ale głównie po to by się wysuszyć więc na stojąco, machając tyłkami.

Wniosek jeden. Jeżeli masz turystyczną kanapę, a wybierasz się w deszcz, to na siedzenie wykombinuj sobie takie drewniane koraliki połączone razem żyłką, miałem kiedyś coś takiego jako pokrowiec do przedniego siedzenia w aucie. Będziesz sobie siedział na koralikach a woda  będzie miała gdzie uciekać. Inna fajna rzecz, która dobrze się sprawdza to spodenki rowerowe zamiast bielizny. Tyłek się nie odparza i nie boli. Tylko te spodenki muszą być z nieco wyższej półki, już podczas poprzedniego wyjazdu czułem że powinienem je zabrać, teraz zabrałem i nie żałuję.

 

W dolinie rowu zupełnie inny świat.

Ludzie zupełnie inni w porównaniu do tych z południa, wszystko inne, tylko widoki wciąż niesamowite. Dolina to chyba centrum rolnicze kraju więc osłów, kóz, owiec , wielbłądów po ulicy łazi co nie miara.

A na dodatek wzdłuż drogi chyba nie ma kilometra bez wioski więc ludzi na drodze też co niemiara.

Na przejazd sposób jest prosty klakson i ognia slalomem między ludźmi i osłami. Myślę, że łącząc obserwacje z południowej części z tym tutaj to tak jakby zbocze rowu wyznaczało też jakąś granicę mentalną. Dalej jest sympatycznie ale ludzie nie są już jacyś tacy surowi, dzieciaki tradycyjnie machają, policja dalej salutuje, tylko z powodu tłumów jedzie się wolno i trzeba strasznie uważać. W tym roku, a właściwie to za parę dni osiągnę całkiem okrągłe urodziny, wielu facetów robi wówczas różne dziwne rzeczy, a ja sobie napiszę doktorat. Mam już nawet temat rozprawy, tylko może ktoś z forumowiczów podpowie na jaką uczelnię najlepiej się z nim wybrać? A będzie to: „Analiza psychologiczno-porównawcza zachować drogowych zwierząt hodowlanych na przykładzie osła i kozy – studium przypadku”. Tak więc czekam na sugestie.

 

Jak się minie Addis to jeszcze jedna rzecz można zaobserwować, mianowicie zaczyna się zmieniać kolor ludzi. Na południu są czarni tak jak w innych krajach, natomiast tutaj zaczynają być bardziej brązowi.

Generalnie to cały czas nie mogę sobie wyrobić zdania nt Etiopii. Niby widoki super, ale czy to zasługa państwa lub ludzi? Ewidentnie widać ślad historii, nie wiem czy wszyscy się orientują, ale Etiopia to jedyny kraj w Afryce który nigdy nie był niczyją kolonią. A zatem to jak żyją i się zachowują to ich własne dziedzictwo i może dlatego taki szok człowiek przeżywa. Pewnie jakby przyleciał samolotem to by tego nie zauważył, a tak jest tęsknota za naturalną serdecznością poznanych mieszkańców czarnego lądu. Poza tym jak nam mówiono w innych krajach Etiopczycy wobec innych odnoszą się z pewną wyższością i chyba nie są najbardziej lubianą nacją w Afryce.

Widać natomiast sporo biegaczy, zapewne wielu z nich będzie, a może i jest jakimiś medalistami. Nie ma się co dziwić jak taki sobie biega po ulicy, na kilku kilometrach ma z 1000m przewyższeń, a wszystko się dzieje na 2500-3000m n.p.m. to potem taki niszczy wszystkich na maratonach.

Widzieliśmy też grupy „kolarzy” bo każdy jechał na takim rowerze jaki akurat ma, ale kolorowo ubrani więc widać że chłopaki ostro trenują. Trochę tylko się zagubili jak zaczęło lać.

Zaczyna się ściemniać a do noclegu kawałek

W dolinie ku naszemu zdziwieniu dominuje islam i widać to mocno szczególnie po strojach kobiet. Niestety zdjęć prędko nie opublikujemy bo Internet tutaj działa tak jak działa więc zapraszam na zdjęcia za kilka dni jak  będziemy czekać na prom w Sudanie.

Wprawdzie nie widziałem żadnego Ogra, ale sądząc po zagęszczeniu osłów to tutaj mieszkał Shrek :)

Dystans: 665 km. Total: 10 389km.

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz