Najnowsze komentarze
Mimo wszystko chciałbym aby odniós...
Mam nadzieje ze to pomylka. 1500km...
Przejechane 1000km to na motocyklu...
każdy kij ma dwa końce, chciałem z...
2widz-a co świeżej krwi chcesz się...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

23.07.2014 20:53

Dzień 06 Patataj, patataj przez Botswanę (ver. 2.0)

Najpierw trochę folkloru

Potem dobre słowo dla strażników Teksau za dobrą robotę w nocy
 

Botswana delikatnie mówiąc nieco monotonna jest. Generalnie to nic się nie wydarzyło i głównie tylko dupsko nieco boli.

Wszyscy tylko ostrzegają przed dzikimi zwierzętami i do końca już nie wiem jak rozumieją pojęcie dzikie zwierzę, bo my widzimy tylko krowy i osły.

Parę śmiesznych sytuacji jednak było. Najpierw wizyta w banku celem wymiany walut i tutaj mała afera, bo Pani mi dała zajebiste potwierdzenie transakcji, a ja myślałem że to jej egzemplarz więc zrobiłem fotę, a ta doniosła strażnikowi w banku i zrobiła się afera, że bank im obrabuję. Ale się dogadaliśmy.
Porządek w papierach musi być trzeba rozpisać klientowi wszystko, do każdego banknotu.
 

Potem pojawiły się pierwsze radary, ale spoko czyste konto jest, sztuka negocjacji :).
 

Potem takie różne sweetfocie

Droga którą jechaliśmy była mocno modyfikowana i chyba nie trudno zgadnąć kto ją robi, jak widać Chińczycy dotarli nawet już tutaj. Generalnie to Botswana jest krajem bardzo spokojnym, zero klaksonów, zero krzyków wszystko poukładane, coś na wzór Namibii. Dojechaliśmy do miasta Francistown, do Zimbabwe zostało mniej jak 100 km, ale postanowiliśmy nieco te Botswanę jednak pozwiedzać. Więc poszliśmy w miasto. Niestety wszystko jest zamykane ok 17ej i miasto w 5 minut dosłownie zamiera.

Najpierw wizyta w sklepie muzycznym i rozmowa z lokalnymi DJami

Potem poszliśmy na bazar
 
ulicami Francistown
 

Ponieważ mamy dosyć fastfoodów poszliśmy do miejscowej restauracji
 

Taki to oto kraj.

Mała seria pt. People of Botswana:


?????

 

Właściwie jedyną atrakcją była dziwnie zachowująca się nawigacja, z tego powodu musiałem zdejmować rękawicę klikać, poprawiać, kombinować. Niby nic ale jak na liczniku jest 120km/h to jest mały stres, a jakoś nie chciało mi się zatrzymywać.

Jutro atakujemy Zimbabwe

Paliwo jest tańsze jak w RPA, kosztuje ok 1.05 USD.

Dystans:  493 km. Total: 2 361 km

PS

Jeszcze wrócę do Dicka z Kimberly, na odjazd dał mi wizytówkę powiem szczerze że nie czytałem aż do teraz. A napisane jest Colonel Dick de xxx Provincial commander: organised crime, Northern Cape

i na dobranoc sekcja widoczki

Komentarze : 1
2014-07-25 09:41:48 klurik

Jak zalejecie po $1.05 wachę to możecie do Wawy przywieźć trochę ;)

  • Dodaj komentarz